Donald Trump wygrał wybory prezydenckie, jeszcze przed oficjalnymi wynikami zaczęły spływać gratulacje, jak te od premiera Indii czy sekretarza generalnego NATO. Jak zareagowały na to rynki finansowe?
Wynik tych wyborów faktycznie nieco zaskakuje, miał być close call, gra na remis, a tymczasem wygrana Trumpa jest dużo bardziej widoczna, niż przewidywano. Reakcja rynku finansowego jest przewidywalna, rynek reaguje na bodźce, które się wiążą z określonymi kandydatami. Ponieważ Donald Trump zapowiadał politykę protekcjonistyczną, wprowadzanie ceł, co łączy się z wyższą inflacją w kraju, choć on twierdzi, że takiego efektu nie będzie. A jednak ekonomiści uważają, że wprowadzanie ceł wpływa na poziom cen krajowych, podnosząc inflację. Zapowiadał też obniżki podatków, czyli uszczuplenie dochodów budżetu federalnego, co przy tak dużym deficycie fiskalnym, który w USA zbliża się do 6 proc. PKB, jest również działaniem proinflacyjnym. Rynek reaguje więc na wiadomość wysłaną do inwestorów – uważajcie, inflacja będzie wyższa, niż można było oczekiwać. Inwestorzy wierzą w niezależność Fed, uważają więc, że obniżka stóp procentowych będzie mniejsza w przypadku wyższej inflacji, to pociąga za sobą cały szereg konsekwencji dla wyceny aktywów w krótkim okresie. Mam tu na myśli zarówno wzrost rentowności, która jest wiązana z wyższą inflacją i wyższymi stopami, jak również umocnienie dolara, co jest nieco paradoksalne, ale tak się łączy w oczach inwestorów. Wyższe stopy procentowe oznaczają na tle innych rynków bazowych na świecie – na spreadzie na stopy procentowe – że dolar amerykański zyskuje. Dlatego w krótkim okresie reakcja rynków nie odbiega od oczekiwań.
Czytaj więcej
Amerykanie wybrali 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Po raz drugi został nim kandydat Partii Republikańskiej Donald Trump. Jak na to wydarzenie reagują rynki?
Co można wobec tego wywnioskować z programu wyborczego Donalda Trumpa oraz jego zapowiedzi. Tu są trzy wielkie tematy: Ukraina i Unia Europejska, Chiny i wojna handlowa oraz Bliski Wschód. Trump zapowiedział, że szybkie zakończenie wojny w Ukrainie jest jego priorytetem, chciałby do tego doprowadzić nawet jeszcze jako prezydent elekt. Chce zacząć od rozmów z Rosją, jest też ryzyko, że USA zmniejszą obecność swoich wojsk w Europie. Jaki wpływ będzie miała jego polityka na gospodarkę UE i relacje UE ze światem?
By zakończyć wojnę, trzeba zgody samych zaangażowanych w tę wojnę, nie wystarczy deklaracja prezydenta Trumpa. Zarówno Ukraińcy, jak i Rosjanie musieliby się zgodzić na warunki pokojowe, to nie jest pewne. Natomiast prezydent USA ma w ręku bardzo potężny instrument do wygaszenia konfliktu, bo USA są dostarczycielem największej pomocy militarnej i finansowej dla walczącej Ukrainy. Można sobie wyobrazić scenariusz, że kurek z tą pomocą zostaje zakręcony, ale ten scenariusz nie jest na rozwiązanie konfliktu drogą pokojową, a na klęskę Ukrainy. A z naszego punktu widzenia to zwiększałoby ryzyko geopolityczne w całym regionie. Gdyby więc doszło do jednostronnego zatrzymania pomocy przez USA, to byłby bardzo negatywny sygnał dla inwestorów w całym regionie Europy Środkowej, w tym dla Polski.
A co by było tym negatywnym sygnałem?
Zwiększone ryzyko geopolityczne oznacza większą premię, której inwestorzy żądają za ryzyko, wyższe rentowności, wyższe koszty obsługi długu, mniejsza skłonność do napływu inwestycji zagranicznych, która i tak nie jest najwyższa, i osłabienie wyceny aktywów krajowych, w tym giełdy, oraz osłabienie walut w tym regionie.