Mimo pewnych zawirowań z ostatnich miesięcy amerykański indeks S&P 500 jest blisko historycznych szczytów. Hossa ma się dobrze?
Faktycznie hossa trwa i można po raz kolejny powiedzieć, że nie ma co z nią walczyć. To jest charakterystyczne dla rynku amerykańskiego. Wspomniał pan o wydarzeniach z ostatnich miesięcy, ale przecież można przywołać też bardziej dramatyczne wydarzenia z ostatnich lat, które nie wyrywały amerykańskiego rynku z trendu wzrostowego. Tak było chociażby w 2020 r. w trakcie pandemii czy też wcześniej, kiedy Donald Trump prowadził wojnę handlową. Nie spodziewam się więc, by potencjalne ryzyka i korekta, która przecież może nadejść, wyrwały amerykański rynek z hossy. Nawet jeśli pojawiają się spadki, to historia uczy, że amerykański rynek szybko odrabia straty i wraca do swojego naturalnego, wzrostowego trendu. Zawdzięcza to przede wszystkim silnej gospodarce, cały czas dobrym wynikom spółek oraz perspektywom polityki monetarnej, która w kolejnych kwartałach zapewne będzie wspierała tamtejsze spółki.
Nie tak dawno analitycy Goldmana Sachsa prognozowali, że S&P 500 w ciągu 12 miesięcy osiągnie poziom 6000 pkt. Obecnie jesteśmy powyżej 5800 pkt. Na jak zaawansowanym etapie hossy więc jesteśmy?
Uważam, że możemy mieć do czynienia z udaną końcówką roku. Nie zdziwiłbym się, gdybyśmy wspomniane 6000 pkt zobaczyli jeszcze przed końcem roku. Obecnie jednak jesteśmy trochę w fazie niepewności, głównie związanej z wyborami w Stanach Zjednoczonych. Na ten moment nie wiemy, jak będzie kształtowała się polityka kolejnego prezydenta Stanów Zjednoczonych, czy ton będą jej nadawać republikanie, czy demokraci. W tym tygodniu rynek jednak zaczął doszacowywać perspektywę powrotu Donalda Trumpa do Białego Domu. Jeśli faktycznie zostałby on prezydentem, to polityka fiskalna byłaby luźniejsza, zapewne bylibyśmy świadkami wprowadzenia też kolejnych taryf. To wszystko pewnie generowałoby wyższą inflację. Na to musiałby odpowiedzieć Fed, a to oznacza, że obniżki stóp procentowych byłyby jednak mniejsze. Z tego tytułu mamy w ostatnim czasie mocniejszego dolara i to jest element, który ciąży obecnie rynkom akcji, i to mimo że rozpoczęty sezon wynikowy w USA przynosi, jak na razie, całkiem przyzwoite dane. Jestem w stanie sobie wyobrazić sytuację w której po wyborach, kiedy już ten kurz opadnie, a spółki będą raportowały dobre wyniki i będzie perspektywa obniżek stóp procentowych, będziemy mieli kontynuację wzrostów na Wall Street. Ciężko więc wieszczyć scenariusze, które mogłyby doprowadzić do silniejszych, długotrwałych tąpnięć.