Piotr Kaźmierkiewicz, BM Pekao: To jeszcze nie jest rynek niedźwiedzia

Sytuacja techniczna na wykresach indeksów giełdowych się pogorszyła, ale to jeszcze nie powód do paniki. Historyczne scenariusze wciąż przemawiają za wzrostami – mówi Piotr Kaźmierkiewicz, analityk BM Pekao.

Publikacja: 07.08.2024 17:55

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Piotr Kaźmierkiewicz, analityk BM Pekao

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Piotr Kaźmierkiewicz, analityk BM Pekao

Foto: parkiet.tv

Kilka tygodni temu na pierwszej stronie „Parkietu” pojawił się wielki niedźwiedź i pytanie „Już?”. Po wydarzeniach ostatnich dni to pytanie wybrzmiało jeszcze mocniej. Mamy już rynek niedźwiedzia?

Na pewno ostatnie dni nie rozpieszczają inwestorów giełdowych. Nie chcę oczywiście umniejszać tych wydarzeń, bo spadki były naprawdę mocne, ale z długoterminowego punktu widzenia widzimy, że pięcioletnia stopa zwrotu indeksu S&P 500 wynosi około 80 proc., a po drodze mieliśmy przecież wybuch wojny w Ukrainie, pandemię, kryzys energetyczny, szok inflacyjny czy też podkręcanie śruby przez Fed. Mimo to rynek był w stanie rosnąć. Obecne wydarzenia więc na pewno mogą straszyć, mają swój wymiar, ale nie podchodziłbym do nich jeszcze niedźwiedzio.

Kiedy jednak rozmawialiśmy w maju, mówiłeś, że w przypadku WIG20 kluczowe wsparcie znajduje się w okolicach 2380–2390 pkt. Dzisiaj jesteśmy zdecydowanie niżej. To nie jest powód do niepokoju, szczególnie też biorąc pod uwagę fakt, że po poniedziałkowych spadkach część rynków odreagowała spadki, a u nas tego nie było widać.

Razimy relatywną słabością. Patrząc na wykres, można zobaczyć wybicie dołem z konsolidacji przy szczytach, co oczywiście trzeba traktować jako negatywny sygnał. Z drugiej jednak strony popyt uaktywnia się przy dolnym ograniczeniu kanału wzrostowego. Tam wypadł poniedziałkowy i wtorkowy cień. W tych okolicach mamy też zniesienie 50 proc. całego impulsu wzrostowego. Można więc mówić o bardzo mocnej strefie wsparcia. Martwić może wspomniany styl odreagowania na GPW, który nie sugeruje, że łapiemy teraz dołek, a bardziej wskazuje na pogłębienie wyprzedaży. Jest jednak wiele innych rynków, ważniejszych, gdzie ta sytuacja aż taka negatywna nie jest.

Czy więc jeśli chodzi o nasz rynek, to nie jesteśmy trochę w momencie prawdy? Jeśli byki się mają bronić, to właśnie przy obecnych poziomach.

Faktycznie z perspektywy indeksu WIG20 tak to teraz wygląda. Zejście niżej i przebicie poziomu 2200 pkt otwierałoby drogę do kolejnych wsparć, a kluczowym były dopiero okolice 1880 pkt. Przestrzeń do spadków zrobiła się więc całkiem spora.

Wspomniałeś o innych rynkach, które radzą sobie lepiej. Tutaj oczywiście na pierwszy plany wybija się S&P 500. W jego przypadku sytuacja wygląda korzystniej niż w przypadku WIG20?

Faktycznie w przypadku S&P 500 sytuacja wygląda lepiej. Tutaj poziom zniesienia całej fali wzrostowej to tylko 38,2 proc., czyli pierwszy, kluczowy poziom Fibonacciego. Oczywiście S&P 500 opuścił kanał wzrostowy, doszło do przyspieszenia spadków, jednak dwie ostatnie świece mają bardziej pozytywny wydźwięk. Jeżeli popytowi udałoby się wrócić ponad poziom 5350 pkt, to wtedy można byłoby powiedzieć, że korekta została zakończona i wracamy do ruchu wzrostowego.

Tylko czy to się uda, mając na uwadze otoczenie? W grę wchodzi oczywiście wiele czynników, ale ostatnio pojawił się dawno niewidziany wątek recesji, który zmroził rynki. Zaczęto nawet mówić, że Fed może we wrześniu i na kolejnych posiedzeniach obniżyć stopy o 50 pkt bazowych. Rezerwa Federalna ulegnie presji otoczenia?

To nie pierwszy raz, kiedy Fed staje pod presją rynku. Analiza techniczna, o której mówiliśmy, jest niczym, jeśli nie osadzimy jej we właściwym kontekście. Jeśli amerykański rynek akcji powrócił do marcowych poziomów, to warto zobaczyć, z czym mieliśmy do czynienia wtedy w otoczeniu. W marcu byliśmy na ścieżce schodzącej z oczekiwanych pięciu obniżek stóp procentowych w USA w tym roku, których spodziewano się jeszcze w grudniu. Kilka mocnych danych makro sprawiło nawet, że na przełomie kwietnia i maja zaczęto wyceniać tylko jedną obniżkę w tym roku. Fed jednak zachowywał spokój, czekając na rozwój sytuacji. Dzisiaj, kiedy mówimy o sytuacji w amerykańskiej gospodarce, to bezrobocie na poziomie 4,3 proc. to jeszcze nie tragedia i trochę też był to oczekiwany efekt. Transmisja polityki monetarnej dopiero teraz osiąga swój szczyt. Jeśli więc wziąć pod uwagę to, że w poniedziałek rynek zaczął wyceniać znowu nawet cztery czy też pięć obniżek stóp w tym roku, co miałoby być odpowiedzią na pogarszający się stan gospodarki, to wydaje się to przesadzoną reakcją. Koniec końców powinniśmy wrócić do trzech miarowych obniżek. Oczywiście sytuacja zaczęłaby się zmieniać, jeśli stopa bezrobocia nadal by rosła i to nie w tempie miarowym, tylko skokowym, przy schłodzeniu gospodarki. To schłodzenie nie jest zaś widoczne. Ono pewnie pojawi się w kolejnych miesiącach, ale mówienie o recesji jest zdecydowanie zbyt wczesne.

Rynki przez długi czas grały pod obniżkę stóp procentowych. Ta we wrześniu wydaje się przesądzona. Pojawiają się tym samym głosy, że najlepszy moment dla rynków akcji dobiega końca, bo obniżka stóp została już w pełni zdyskontowana. Obniżka stóp faktycznie będzie takim punktem zwrotnym?

Historia pokazuje, że w zasadzie nie ma się czego bać. Amerykański rynek akcji w dłuższym okresie wraca do wzrostów. Po 1,5 roku od pierwszej obniżki w historycznych scenariuszach główny indeks w USA był w większości przypadków wyżej. Najgorsze scenariusze pojawiają się wtedy, kiedy występuje recesja i pojawia się jakiś dodatkowy czynnik, czyli czarny łabędź. W przeszłości był to chociażby upadek Lehman Brothers czy pęknięcie bańki dot-com.

W ostatnich dniach głośno zrobiło się też o carry trade po podwyżce stóp przez Bank Japonii, które też miało dołożyć się do rynkowej paniki. Ten element faktycznie jest niebezpieczny?

Ten element na pewno dołożył się do rynkowej układanki, ale też faktem jest, że w jednym czasie nałożyło się na siebie kilka czynników. Tego typu zdarzenia też jednak nie są nowością. Wrócić można chociażby do 1998 r. Wtedy jen umocnił się mocno w krótkim czasie, co wywołało panikę na rynkach akcji. Po tygodniu jednak sytuacja się uspokoiła, a później rynek amerykański wrócił do mocnych wzrostów.

Inwestycje
Piotr Kuczyński, DI Xelion: W Japonii mamy korektę, nie krach
Materiał Promocyjny
Polskie firmy dorastają razem z Funduszami Europejskimi
Inwestycje
Wraca strach przed recesją. Fed spóźniony?
Inwestycje
Tomasz Bursa, OPTI TFI: 100 tys. pkt na WIG to nie mrzonka
Inwestycje
Ropa naftowa schodzi na niższe poziomy. Gdzie może się zatrzymać?
Inwestycje
Michał Krajczewski, BM BNP Paribas: Męczący trend boczny na WIG20? Dlaczego nie
Inwestycje
Copy trading to ani zarządzanie, ani doradztwo