Słuchając różnych wypowiedzi, można dojść do wniosku, że polski rynek czeka ETF-owa ofensywa. Do wprowadzania kolejnych produktów (Beta ETF Nasdaq100 2x Short oraz Beta ETF Nasdaq100 3x Leveraged) szykuje się Beta ETF, czyli główny dostarczyciel tych funduszy w Polsce. O planach związanych z poszerzaniem oferty ETF-ów na GPW otwarcie mówił w wywiadzie z „Parkietem” także Tomasz Bardziłowski, prezes warszawskiej giełdy. – Chcemy znacznie wzmocnić naszą ofertę, jeśli chodzi o ETF-y – przyznał Bardziłowski.
Polski rynek ETF-ów wciąż nie może rozwinąć w pełni skrzydeł. Pytanie jednak, czy aby na pewno jest to kwestia głównie dostępności produktów, czy może problem leży gdzie indziej?
Brak ogólnej wiedzy
Obecnie na warszawskiej giełdzie notowanych jest jedenaście funduszy ETF. Za dziewięć z nich odpowiada wspomniana Beta ETF. Zainteresowanie? Raczej umiarkowane. Od początku roku napływy do funduszy firmy Beta ETF wyniosły około 40 mln zł. Na koniec maja inwestorzy mieli w nich zainwestowane około 690 mln zł.
To, co się dzieje na polskim rynku, kontrastuje z globalnymi trendami, gdzie fundusze ETF i inwestowanie pasywne już dawno przestały być jedynie ciekawostką. Dlaczego w Polsce pasywna rewolucja idzie tak opornie? – Problem leży w braku kultury inwestowania na rynku kapitałowym. I trudno się temu dziwić, skoro przez lata brakowało odpowiednich instytucji do promowania takiego sposobu lokowania nadwyżek finansowych lub takie instytucje były słabo eksponowane w mediach. Za to problemów było całkiem sporo – mówi Dawid Bąbol, zarządzający funduszami Beta ETF. Jak zauważa, dopiero w ostatnich latach powołano do życia instytucję, która ma szansę przekonać wielu Polaków do inwestowania na giełdzie. Chodzi o pracownicze plany kapitałowe.