Krajowy rynek ETF-ów na długiej i wyboistej drodze

Wiele wskazuje na to, że w kolejnych miesiącach liczba notowanych ETF-ów na GPW będzie rosła. Obecnie jednak oferta produktów to tylko jedno z wyzwań, z jakimi musi się mierzyć ten rynek.

Publikacja: 28.06.2024 15:32

Obecnie na warszawskiej giełdzie notowanych jest jedenaście funduszy ETF

Obecnie na warszawskiej giełdzie notowanych jest jedenaście funduszy ETF

Foto: AdobeStock

Słuchając różnych wypowiedzi, można dojść do wniosku, że polski rynek czeka ETF-owa ofensywa. Do wprowadzania kolejnych produktów (Beta ETF Nasdaq100 2x Short oraz Beta ETF Nasdaq100 3x Leveraged) szykuje się Beta ETF, czyli główny dostarczyciel tych funduszy w Polsce. O planach związanych z poszerzaniem oferty ETF-ów na GPW otwarcie mówił w wywiadzie z „Parkietem” także Tomasz Bardziłowski, prezes warszawskiej giełdy. – Chcemy znacznie wzmocnić naszą ofertę, jeśli chodzi o ETF-y – przyznał Bardziłowski.

Polski rynek ETF-ów wciąż nie może rozwinąć w pełni skrzydeł. Pytanie jednak, czy aby na pewno jest to kwestia głównie dostępności produktów, czy może problem leży gdzie indziej?

Brak ogólnej wiedzy

Obecnie na warszawskiej giełdzie notowanych jest jedenaście funduszy ETF. Za dziewięć z nich odpowiada wspomniana Beta ETF. Zainteresowanie? Raczej umiarkowane. Od początku roku napływy do funduszy firmy Beta ETF wyniosły około 40 mln zł. Na koniec maja inwestorzy mieli w nich zainwestowane około 690 mln zł.

To, co się dzieje na polskim rynku, kontrastuje z globalnymi trendami, gdzie fundusze ETF i inwestowanie pasywne już dawno przestały być jedynie ciekawostką. Dlaczego w Polsce pasywna rewolucja idzie tak opornie? – Problem leży w braku kultury inwestowania na rynku kapitałowym. I trudno się temu dziwić, skoro przez lata brakowało odpowiednich instytucji do promowania takiego sposobu lokowania nadwyżek finansowych lub takie instytucje były słabo eksponowane w mediach. Za to problemów było całkiem sporo – mówi Dawid Bąbol, zarządzający funduszami Beta ETF. Jak zauważa, dopiero w ostatnich latach powołano do życia instytucję, która ma szansę przekonać wielu Polaków do inwestowania na giełdzie. Chodzi o pracownicze plany kapitałowe.

– Wydaje mi się, że wraz z biegiem czasu coraz większa grupa ludzi przekona się do tego programu i zacznie w inny sposób patrzeć na polską giełdę, na której ulokowana jest większość aktywów tych funduszy. Ale efekty tego powinny być zauważalne dopiero przy kolejnym autozapisie, a więc w 2027 roku. I pod warunkiem względnej stabilności na świecie. Dopóki kultura inwestowania na giełdzie będzie u nas niska, to trudno będzie nagle zwiększyć świadomość Polaków o tym, że istnieje coś takiego jak ETF, czyli jedno z najlepszych i dość prostych narzędzi do pomnażania swojego majątku – uważa Bąbol.

Skoro jest niewielka świadomość rynku kapitałowego i giełdy, to ciężko oczekiwać, aby wchodząc w bardziej szczegółowe rozwiązania, takie jak ETF-y, świadomość ta rosła. Jest odwrotnie, co zresztą potwierdzają kolejne statystyki.

Czytaj więcej

Prezes GPW: Giełda musi wrócić do korzeni, a nie rozwijać start-upy

– Z badań wynika, że mniej niż jeden na dziesięciu badanych deklaruje, że wie, co to za instrument, a jeszcze mniej zna faktycznie jego cechy. Nawet w grupie, która rozpoczęła inwestowanie, zaledwie 14 proc. przyznaje, że miała do czynienia z ETF-ami, podczas gdy z kryptowalutami już 19 proc. Trochę lepiej to wygląda wśród aktywniejszych i bardziej świadomych inwestorów. Badania Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych i obserwacje zachowań klientów mBanku wskazują, że już nawet 40 proc. tej grupy może inwestować w ETF-y. Szczególnie dotyczy to nowej fali inwestorów, którzy przyszli na rynek w ciągu ostatnich czterech lat. Podchodzą oni otwarcie do pasywnych inwestycji w globalne ETF-y na rachunkach IKE/IKZE – mówi Michał Wojciechowski, wicedyrektor w BM mBanku.

Polski rynek funduszy ETF to jednak nie tylko tylko problem z podejściem Polaków do inwestowania i rynku kapitałowego. Patrząc na niego, można wręcz powiedzieć, że jest to prawdziwy bieg (chociaż pewnie bardziej pasowałoby tu określenie marsz) z przeszkodami, które wyrastają praktycznie z każdej strony.

Konkurencja czy nie?

Obecnie świat przed polskimi inwestorami stoi otworem. Dostęp do rynków zagranicznych odbywa się praktycznie na takich samych zasadach i warunkach jak w przypadku GPW. Statystki publikowane przez DM BOŚ czy też BM mBank jasno zaś pokazują, że na rynkach zagranicznych największą popularnością klientów cieszą się właśnie fundusze ETF.

– Nasza GPW spóźniła się o ładnych parę lat i to jest już nie do odrobienia – mówi wprost Paweł Kolek, dyrektor w DM BOŚ. – Niemal wszyscy czołowi polscy brokerzy oferują dostęp do rynków zagranicznych i tym samym ETF-ów tam dostępnych. Główni emitenci ETF-ów również starają się dbać o polskich klientów, stąd pojawia się coraz więcej dokumentów KID w języku polskim, jak również regularnie odbywają się spotkania z krajowymi biurami maklerskimi. Są również bardzo niechętni dualistingowi, nie sprzyja to płynności – podkreśla Kolek.

Zdaniem Artura Wiśniewskiego, współzałożyciela portalu Atlas ETF, zagranicznych ETF-ów nie należy jednak traktować jako konkurencji dla tego typu funduszy notowanych na GPW.

– Na największych giełdach, jak Frankfurt, Londyn, Mediolan, Amsterdam czy Paryż, notowanych jest od kilkuset do nawet 2 tysięcy ETF-ów. Na GPW jest ich oczywiście dużo mniej. Sceptycy mówią, że to za mało, aby konkurować z większymi rynkami. Jednak polskich ETF-ów nie ma co traktować jako konkurencji, lecz jako wartościowe uzupełnienie produktów zagranicznych. Z samych ETF-ów na GPW już teraz można z powodzeniem zbudować niejedną strategię. Oferta mogłaby być nieco szersza, ale nad Wisłą wcale nie musi ich być aż kilkaset. Produktów skrojonych pod polskiego inwestora wystarczyłoby kilkanaście lub co najwyżej niskie kilkadziesiąt – uważa Wiśniewski.

O ile na temat tego, czy zagraniczne ETF-y są konkurencją, czy też nie, można jeszcze się spierać, to bezdyskusyjnym problemem naszego rynku są także regulacje. W Polsce ETF-y funkcjonują na zasadzie funduszy zamkniętych, co odróżnia nas od innych rynków, a dodatkowo ma też istotne konsekwencje, jeśli chodzi o zainteresowanie tymi produktami.

– Jednym z fundamentów pod rozwój rynku ETF-ów w Polsce jest dostosowanie polskiego prawa do tworzenia polskich ETF-ów zgodnie z europejskimi standardami, czyli aby polskie ETF-y działały jako fundusze UCITS. To powinno ułatwić i rozpowszechnić dostęp do polskiego rynku kapitałowego również wśród zagranicznych inwestorów instytucjonalnych i indywidualnych. I w kuluarach gdzieś to się powoli przebija, co słychać również w wypowiedziach przewodniczącego KNF – mówi Dawid Bąbol.

– Kluczowe dla rozwoju ETF-ów są zmiany przepisów prawa, aby miały one w Polsce status taki sam jak w innych krajach. Powinno to umożliwić rozwinięcie skrzydeł Beta Securities oraz pozyskanie zagranicznych funduszy dla ETF-ów na polskie instrumenty, które powinny być promowane, a to pomoże bardzo w tworzeniu nowych ETF-ów w Polsce – wtóruje Paweł Kolek.

Lista potrzeb

W kontekście tych wszystkich wyzwań siłą rzeczy rodzi się pytanie, czy i w jaki sposób rozwijać rynek ETF-ów na warszawskiej giełdzie? Odpowiednie i sprzyjające regulacje mają oczywiście niebagatelne znaczenie, tak samo jak zwiększanie wiedzy na temat całego rynku kapitałowego. Eksperci podkreślają jednak, że myśląc o rozwoju tego rynku, warto zwrócić też uwagę na to, co faktycznie można zaoferować klientom. – Rozszerzając ofertę ETF-ów na GPW, powinniśmy się zastanowić, do której grupy inwestorów detalicznych chcemy trafić. Jeśli do potencjalnych (szeroka grupa), to liczba notowanych instrumentów nie będzie miała większego znaczenia, a nawet może być przeszkodą w wyborze. W przypadku tej grupy trzeba się skupić na szerokiej kampanii informacyjno-edukacyjnej. I mieć świadomość, że te działania przyniosą wymierne efekty w dłuższym terminie. Jeśli chcemy dotrzeć do grupy bardziej świadomej, to cechy ETF-ów z GPW muszą wyróżniać je spośród setek takich instrumentów, które są już dostępne. W ofercie mBanku mamy np. ponad 400 ETF-ów i wyszukiwarkę, która pozwala intuicyjnie wybrać instrumenty, które inwestorowi odpowiadają, oraz porównać podobne. Powoduje to, że ETF-y z GPW leżą na tych samych półkach co te z Euronextu czy London Stock Exchange i nie mogą odstawać pod względem jakości wykonania i ceny – wylicza Michał Wojciechowski.

Dawid Bąbol przekonuje, że dodatkowym elementem promocji ETF-ów powinno być przekonanie zagranicznych dostawców tego typu produktów do wprowadzania ich na GPW.

– Dziś, z uwagi na stosunkowo niskie zainteresowanie polskich inwestorów ETF-ami i łatwy dostęp do giełd zagranicznych, dostawcom nie opłaca się notować ETF-ów poza głównymi giełdami europejskimi. Gdyby polskie instytucje – głównie domy i biura maklerskie, ale także pośrednio GPW – nawiązały współpracę z emitentami ETF-ów i zobowiązały się do promowania tych produktów wśród swoich klientów, to chęć do notowania zagranicznych ETF-ów na GPW na pewno by wzrosła. Jednak aby tak się stało, to i tak na początek nie powinno się przesadzić z ich liczbą, gdyż mnogość rozwiązań mogłaby przytłoczyć inwestorów. Dobrze by było rozwijać taką ofertę stopniowo, zaczynając od podstawowych benchmarków i głównych klas aktywów – mówi Bąbol. I tutaj jednak wyrasta kolejna przeszkoda. – Z biznesowego punktu widzenia instytucji pośredniczących – banków, biur i domów maklerskich czy wszelkiego rodzaju doradców finansowych – opłacalne jest promowanie innych instrumentów finansowych. Ten stan mogłaby zmienić drastyczna zmiana przepisów nakazująca zmianę modelu dystrybucji na model oparty na wynagradzaniu pośredników przez inwestorów, a nie przez emitentów produktów – wskazuje Bąbol.

Świat wyznaczył już dawno kierunek, ale droga przed polskim rynkiem ETF-ów wciąż jest długa i wyboista. Ruszyliśmy jednak w tę trasę, ale dokąd ona nas zaprowadzi, tego dzisiaj jeszcze nie wiemy.

Inwestycje
Daniel Kostecki, CMC Markets: Spadki na GPW nawet do końcówki 2025 r.
Materiał Promocyjny
Pieniądze od banku za wyrobienie karty kredytowej
Inwestycje
Sobiesław Kozłowski, Noble Securities: Rośnie ryzyko korekty na Wall Street
Inwestycje
Piotr Kuczyński, DI Xelion: W USA możliwy jest wzrost inflacji
Inwestycje
Janusz Jankowiak: Inwestorzy słyszą co innego niż wyborcy
Inwestycje
Kamil Stolarski, Santander Bank: Bankowa hossa wróci. W II półroczu 2025 r.
Emerytura
Jak oszczędzać na kontach IKE i IKZE?