LPP sprzedało spółkę RE Trading w Rosji w 2022 r., ale chce odzyskać z tego rynku jeszcze 900 mln zł. W latach 2022 i 2023 dostarczało towary agentom zakupowym zaopatrującym tamtejsze sklepy. W tym roku zrezygnowało z zysków z tego tytułu. Przekaże Komisji Nadzoru Finansowego dane o nowych właścicielach. Ryzyko, że umowa z nimi zostanie rozwiązana, jest małe – poinformowali w środę menedżerowie odzieżowego giganta. Te deklaracje wraz z przedstawioną propozycją dywidendy i planem rozwoju pod marką Sinsay do 2026 r. tchnęły znowu entuzjazm w giełdowych inwestorów.
W cieniu Hindenburga
Zwołana na 27 marca konferencja LPP, wyjątkowo z udziałem założyciela odzieżowej grupy Marka Piechockiego, według biura prasowego miała być w całości poświęcona planom rozwoju marki Sinsay i uświetnieniu 20-letniej historii giełdowej firmy. Raport amerykańskiej wywiadowni Hindenburg Research z 15 marca zarzucający LPP mistyfikację przy wychodzeniu z rynku rosyjskiego sprawił, że było inaczej.
Choć management LPP przedstawił wcześniej stanowisko w tej sprawie, zdominowała ona także środową konferencję. I nic dziwnego, bo gra toczy się o nadszarpnięte zaufanie rynku kapitałowego.
Prezes Marek Piechocki i wiceprezes Przemysław Lutkiewicz zaczęli spotkanie z analitykami, zarządzającymi i dziennikarzami od serii slajdów. – Pierwszy slajd nosi tytuł hipotezy vs. fakty. Faktem jest to, że działając w dobrym interesie spółki, odzyskaliśmy 700 mln zł, a mieliśmy możliwość odpisania 2 mld zł na straty. Pewnie gdybyśmy nic nie zrobili, inwestorzy mieliby do nas pretensje. Dzisiaj robiąc dużo, żeby to odzyskać, mamy jako zarząd nie do końca poczucie, że jest fajnie – zaczął Piechocki.
– Mamy jeszcze 900 mln zł należności i chcielibyśmy to odzyskać i nie zrobić odpisu – dodał prezes LPP.