– Nie jest to jeszcze przesądzone, ale chcemy zapewnić sobie taką możliwość. Udziałowiec KAN otrzymałby pewien pakiet pożyczonych akcji Monnari. Na razie nie chcę zdradzać, jaka może być ich ilość. Bez ogłaszania wezwania możemy skupić (pożyczyć) do 10 proc. kapitału spółki – mówi Misztal.
– W ubiegłym tygodniu spotkaliśmy się z przedstawicielami KAN, kolejne spotkanie odbędzie się około 6–7 sierpnia. Ogólnie się zgadzamy, jednak w szczegółach są między nami rozbieżności. Pojawiają się wątpliwości co do struktury transakcji, a nie samej formy. Dlatego przygotowujemy różne warianty finansowania. Rozważamy też kredyt i obligacje, jednak to drugie rozwiązanie jest droższe i mniej atrakcyjne ekonomicznie. Emisja akcji nie wchodzi w grę – dodaje.
Zaznacza, że gdyby doszło do pożyczki akcji, to strona pożyczająca (spółka) musiałaby zwrócić walory. – Jest to jednak kwestia techniczna, podobnie jak to, czy będzie lock-up. Jeszcze nie wiemy, kiedy pożyczka mogłaby nastąpić, bo jest to uzależnione od negocjacji z KAN, które są trudne. Obecnie nie planujemy emisji, która miałaby wyrównać stan pożyczonych akcji – mówi Misztal. Zaznacza, że cena pożyczki będzie rynkowa, rzędu gwarancji bankowej w wysokości do 1 proc. od wartości pożyczonego pakietu. Obecnie wszystkie jego akcje są warte 42 mln zł.
– To korzystny sposób finansowania. Dzięki temu spółka nie będzie musiała emitować nowych akcji ani zaciągać kredytów – uważa Adam Kaptur, analityk Millennium DM.
Podobnego zdania jest Marcin Stebakow, analityk DM BPS. – Jak rozumiem, prezes Misztal pożycza spółce swoje akcje, więc faktycznie to on bierze na siebie ryzyko. Oczywiście będzie się starał zabezpieczyć swoje interesy przez odpowiednie zapisy w umowie, co jest zrozumiałe w przypadku tak dużej transakcji – mówi. Na podstawie historycznych mnożników Stebakow wycenił KAN na 48 mln zł. – Jeśli Monnari miałoby przejąć połowę plus jedną akcję tej firmy, to przy obecnym kursie do udziałowców KAN mogłoby trafić 4,5 mln akcji Monnari – szacuje.