W środę akcje Sfinksa taniały nawet o ponad 10 proc., do 1,88 zł. Restauracyjna spółka zawiodła wynikami wypracowanymi w I półroczu. Zarząd nie ogląda się jednak za siebie i jeszcze w tym roku planuje wprowadzić na rynek nowe koncepty gastronomiczne.
Ciążą koszty
W pierwszych sześciu miesiącach restauracyjna grupa zanotowała 1,2 mln zł straty netto wobec 6,4 mln zł zysku wypracowanego w okresie grudzień 2015 r. – maj 2016 r. W tym okresie przychody ze sprzedaży spadły z 91,2 mln zł, do niespełna 90 mln zł. Ze względu na przesunięcie okresu wyniki nie są wprost porównywalne.
– Już w pierwszej połowie zeszłego roku pojawiła się na rynku silna presja kosztowa, przede wszystkim w zakresie płac, ale także surowców – mówi Sylwester Cacek, prezes Sfinksa. Dodaje, że systematycznie wdrażane są rozwiązania, które mają równoważyć wpływ tych czynników na biznes. – Wprowadziliśmy już szereg zmian, co pozwoliło nam skutecznie zapanować nad wpływem wzrostu kosztów na rentowność biznesu. Analiza wyników na poziomie danych porównywalnych pokazuje, że podjęte przez nas działania są skuteczne i systematycznie wracamy do wyników sprzed podwyżki płac – dodaje.
Poprawić rentowność
Zgodnie z przyjętą kilka miesięcy temu strategią rozwoju na lata 2017–2022 spółka przygotowuje się do wprowadzenia na rynek nowych konceptów gastronomicznych. Pierwsze lokale pod szyldami Lepione & Pieczone oraz Spice UP! pojawią się jeszcze w tym roku, podobnie jak pizzerie pod marką Fabryka Pizzy. Jednocześnie grupa rozszerza usługę dostawy dań do klienta na kolejne miasta. Oferta ta została uruchomiona już w Poznaniu, Łodzi i Wrocławiu, w najbliższych dniach dania z menu sieci Sphinx, Wook oraz Chłopskie Jadło będzie można zamówić także w Warszawie, a następnie w Krakowie.