Od 1 kwietnia tego roku wszystkie zakłady prowadzące ubój i rozbiór mięsa będą musiały segregować odpady wołowe szczególnego ryzyka, czyli zagrożone obecnością prionów -zapowiedział wiceminister rolnictwa Robert Gmyrek. "Odpady będą utylizowane (przetworzone), a potem spalone. Każdy zakład bez względu na wielkość produkcji, który chce prowadzić ubojnię bydła, musi wprowadzić segregację odpadów. Nie ma mowy o jakichkolwiek odstępstwach" - wyjaśnił wiceminister podczas poniedziałkowego spotkania w Łodzi z przedstawicielami i właścicielami zakładów mięsnych. Spotkanie dotyczyło wprowadzanych przez resort rolnictwa nowych zasad zagospodarowania i utylizacji odpadów. Rozporządzenie w tej sprawie ma wejść w życie 15 marca. Dotychczas odpady wołowe traktowane były jako uboczne produkty uboju, przeznaczone do produkcji mączki mięsno-kostnej. Ze względu na niebezpieczeństwo wystąpienia BSE zakwalifikowano je jako odpady szczególnego ryzyka. Po segregacji odpady mają być dostarczane do wytypowanych zakładów utylizacji, skąd - już w postaci mączki - kierowane będą do cementowni, gdzie zostaną spalone. Według Gmyrka obowiązek segregacji odpadów ma związek nie tylko z zagrożeniem BSE, ale i z koniecznością dostosowania branży mięsnej do standardów Unii Europejskiej. Z szacunkowych danych resortu wynika, że w Polsce powstaje rocznie około 600-700 tys. ton odpadów zwierzęcego pochodzenia, z czego 100-150 tys. ton stanowią odpady szczególnego ryzyka. W kraju funkcjonuje około 2700 ubojni, w tym 2100 - ubojni bydła. Wiceminister przyznał, że ponad 60 proc. z nich będzie miało problemy z wprowadzeniem nowych wymogów. Tylko 19 rzeźni ma potwierdzone uprawnienia eksportowe do krajów Unii; aby otrzymać uprawnienia, musiały m.in. wprowadzić segregację odpadów. "Nie może być tak, aby odpady segregowały jedynie te zakłady, które eksportują wyroby do krajów UE. Jeśli konsument unijny domaga się segregacji odpadów, to polski powinien otrzymać takie same gwarancje. Dlatego, nie czekając na nowelizację ustawy weterynaryjnej, która jest już po drugim czytaniu w Sejmie, znowelizowaliśmy pięć rozporządzeń wykonawczych, które umożliwią wprowadzenie obowiązku segregacji od 1 kwietnia" - wyjaśnił wiceminister. Według Stowarzyszenia Rzeźników i Wędliniarzy RP koszty segregacji i utylizacji odpadów spowodują wzrost cen wołowiny i jej przetworów o około 0,60-1,00 zł za kilogram (obecnie kg wołowiny kosztuje średnio około 5,50 zł). "Oznacza to dodatkowy spadek sprzedaży wołowiny i w efekcie może przynieść likwidację wielu małych rzeźni" - uważa pełnomocnik łódzkiego oddziału Stowarzyszenia Marian Winiarski. Producenci chcą, aby część kosztów segregacji i utylizacji poniósł budżet państwa. "Wiele małych firm nie jest przygotowanych na to, aby już za kilka tygodni zacząć segregować odpady, magazynować je, odpowiednio oznaczać i przewozić do zakładów utylizacji wydzielonymi środkami transportu" - powiedział Winiarski. Zdaniem producentów nowy wymóg wprowadzany jest zbyt pośpiesznie i nie wyjaśnia wielu wątpliwości. "Przepisy nie precyzują, czy do odpadów szczególnego ryzyka należą jelita z treścią pokarmową, czy bez treści, czy wyjmować rdzenie kręgowe po przecięciu tuszy wołowej, czy raczej wycinać cały kręgosłup" - uważa Winiarski. Zdaniem sekretarza generalnego Polskiego Związku Producentów i Eksporterów Mięsa Stanisława Zięby ze względu na tradycyjny charakter żywienia polskiego bydła, które nie było karmione wysokobiałkowymi paszami pochodzenia zwierzęcego, Polska jest krajem niewielkiego ryzyka zachorowania na BSE. "Powinniśmy mówić o rzeczywistych zagrożeniach, czyli o brudzie, prymitywnych ubojniach, w których ubój prowadzony jest bez nadzoru weterynaryjnego i kontroli sanitarnej. Tylko pełny reżim technologiczny, stały nadzór weterynaryjny i rzetelna kontrola sanitarna może zapewnić pełne bezpieczeństwo zdrowotne produktów" - powiedział Zięba.

(PAP)