W najbliższym czasie mamy sezon publikowania wyników za trzeci kwartał tego roku. Rynki oczekują znaczącej poprawy w odniesieniu do zeszłego roku. Należy się spodziewać zwiększenia zmienności kursów spółek, jak i całego rynku. Będzie on reagował na rezultaty znacząco niższe lub wyższe od oczekiwań. Na razie zmienność rynku jest niewielka i od początku roku stopniowo maleje.
Widać to na indeksie VIX. Ma on najniższą wartość od pięciu lat. Ostatni raz ten indeks odnotował tak niski poziom tuż przed gwałtownym spadkiem, wywołanym kryzysem w Rosji w 1998 r. Indeks VIX po roku 1996 utrzymywał się w przedziale 20-40 pkt i poziomy powyżej 40 pkt sugerowały krańcowe rozchwianie rynku i bliskość "dołka". Natomiast poziomy ok. 20 pkt to okresy uśpienia czujności inwestorów, poprzedzające wyprzedaż.
Na podstawie ostatnich lat można utworzyć prawie idealny instrument timingowy. Jednak nie jest to takie proste, jeżeli spojrzymy na całą dekadę. W okresie bardzo stabilnej i powolnej hossy w latach 1993-1994 VIX spadł nawet do poziomu 10 pkt. Tak więc jego obecny poziom można traktować tylko jako sygnał ostrzegawczy.
Ostatnio coraz więcej mówi się o wychodzeniu z recesji i wchodzeniu w nowy cykl koniunkturalny. Prześledziłem dwa ważne wskaźniki gospodarki amerykańskiej, obrazujące sprzedaż samochodów oraz liczbę rozpoczętych budów. W okresie recesji z ostatnich trzech dekad liczba rozpoczętych budów znacząco wahała się wraz z klimatem gospodarczym. Na dnie cyklu liczba ta spadała poniżej 1 mln, natomiast w okresie prosperity było to około 2 mln. Podobnie w przypadku sprzedawanych samochodów. Dołki były na początku lat 90. i 1982 r. Za każdym razem rynek wracał do aktywności i sprzedaż rosła. Tego, co wydarzyło się w ciągu ostatnich 3 lat na tych wskaźnikach, nie da się sklasyfikować jako recesji. Liczba budów i sprzedaż aut utrzymywały się na rekordowo wysokich poziomach. W związku z tym do głowy przychodzi mi pytanie: czy mieliśmy recesję i rzeczywiście zaczyna się właśnie nowy cykl koniunkturalny?