W ostatnich tygodniach mieliśmy do czynienia z bardzo silnym zachowaniem indeksu DJIA. W tym samym czasie Nasdaq nie jest w stanie tworzyć nowych "górek" i porusza się w kanale pomiędzy 1900 a 2000 pkt. Jednak trzeba tu zauważyć, że indeks ten był liderem wzrostów w okresie marzec-listopad. Można więc uznać, że technologicznemu segmentowi rynku należy się odpoczynek po 50-proc. wzroście.
W starszej literaturze można się spotkać z sygnałem ostrzegającym przed zmianą trendu, który polegał na tym, że tylko jeden z indeksów (Dow Jones Industrial lub Dow Jones Transportation) tworzył nowe szczyty. Wówczas interpretowano to jako przepływ środków z jednego segmentu rynku do drugiego, a nie napływ nowych (świeżych) pieniędzy. Jeśli w ten sam sposób potraktować dzisiejsze dwa segmenty: nowa ekonomia (czyli Nasdaq) i stara ekonomia (czyli DJIA), to mamy do czynienia z przepływem kapitału do przemysłowych blue chips kosztem spółek technologicznych. Jest to jednak tylko sygnał ostrzegawczy, podobnie jak wiele w ostatnim okresie.
Każdy, kto był zbyt ostrożny w inwestowaniu, może żałować niewykorzystania dobrej sytuacji z ostatnich 2 miesięcy. Jednak gdy uwzględnimy osłabienie się waluty amerykańskiej, to ta okazja nie jest wcale taka zyskowna. Gdy spojrzymy na Standard&Poor's 500 z perspektywy inwestora europejskiego, to indeks ten znajduje się raczej w półrocznym trendzie horyzontalnym. Z perspektywy inwestora polskiego sytuacja wygląda trochę lepiej, jednak o prawdziwej hossie mówić nie można. Powody do radości mają inwestorzy amerykańscy lub ci, którzy zabezpieczyli się przed spadkiem wartości dolara.
Silnymi wzrostami w ostatnim roku cieszyła się giełda brazylijska. Od początku 2003 r. wzrosła o ponad 80%. Bardzo bym życzył, by polskiemu rynkowi coś podobnego przydarzyło się w nadchodzącym roku. Ale przede wszystkim życzę, by ten wzrost był poparty poprawą wyników finansowych spółek już notowanych i tych, które na rynek się dopiero wybierają.