Spółka, którą Pan kieruje, wchodzi na warszawską Giełdę Papierów Wartościowych. Tymczasem praktycznie cała służba zdrowia nie ma pieniędzy i ciągle narzeka. Skąd ta różnica?
Moim zdaniem, kluczem jest sposób zarządzania przychodnią czy szpitalem.
Więc na służbie zdrowia da się jednak zarobić?
Tak. Pierwszą przychodnię otworzyliśmy w Gdańsku siedem lat temu. Nawet w trudnych warunkach nasza formuła prowadzenia biznesu jest ekonomicznie efektywna. Zresztą, podobnie jak na całym świecie. Przecież Swissmed działa nie na tej podstawie, że dwóch panów wymyśliło sobie, że właśnie w taki sposób poprowadzą biznes. Wszystkie nasze rozwiązania mają swój wzorzec albo w Europie Zachodniej, albo w USA. Nie da się w całości skopiować np. kliniki w Szwajcarii, gdyż co kraj, to inne prawo. Np. w Szwecji kontrakty z prywatnymi firmami zawierane są na 10 lat. W Niemczech jest jeszcze inaczej. Jest sporo prywatnych kas chorych, jest duża swoboda w zakresie kontraktowania usług medycznych. We Francji działa prosocjalny system. Nie dało się w 100% przenieść konkretnego wzorca. Ale skopiowaliśmy tyle, ile się dało.
Uważam, że Polska jest już na tyle rozwiniętym krajem, że prywatny szpital jest już w pełni akceptowalny i bardzo potrzebny. Skoro działają u nas supermarkety, centra handlowe niczym nie różniące się od zachodnich, to dlaczego nie może powstać podobna klinika, gdzie będzie można wszystko, kompleksowo wyleczyć?