Wrocław to jedyne miasto w Polsce i jedno z nielicznych w Europie, które po zmroku ożywa. Nic dziwnego. Co siódmy mieszkaniec stolicy Dolnego Śląska jest studentem. W ostatnich latach młodość stała się symbolem Wrocławia. Ale studenci nie pojawiają się tam tylko dlatego, że przez całą dobę można znaleźć otwarte puby, kawiarnie i restauracje. Ważniejsze jest to, że większość z nich po studiach nie ma kłopotów ze znalezieniem pracy. Co więcej - Wrocław rozpoczął ostrą akcję promocyjną, która ma przyciągnąć jeszcze więcej młodych ludzi.
Ściągnąć skąd się da
Artysta z młotem pneumatycznym, biznesmeni z nogami w fontannie i rowerzysta jadący po barierce mostu. Takimi plakatami Wrocław w listopadzie ubiegłego roku chciał ściągnąć studentów i informatyków. - Największym atutem Wrocławia są ludzie, którzy tworzą tu wspaniały klimat. Źeby miasto się rozwijało, musimy ściągnąć młodych, którzy będą chcieli tu studiować i pracować - mówi Paweł Romaszkan, dyrektor Biura Promocji Miasta.
W marcu ruszyło drugie uderzenie. Tym razem celem byli maturzyści. Rozpoczęło się od spotów reklamowych w lokalnych rozgłośniach radiowych i plakatów w 24 miastach w Polsce. Tym razem mniejszych. W spotach występowali licealiści i młodsza młodzież. Cel ten sam - zwalczenie skutków niżu demograficznego.
We Wrocławiu studiuje 130 tys. młodych ludzi. Pod tym względem gród nad Odrą jest trzecim miastem w Polsce - po Warszawie i Krakowie. Kłopot w tym, że z powodu niżu demograficznego od września liczba studentów na wszystkich 24 wrocławskich uczelniach zacznie spadać. - Publiczne może sobie jakoś poradzą. Ale gorzej będzie z prywatnymi - mówi Paweł Romaszkan.