Jak bezprawnie przejąć firmę, działając w świetle prawa

Nielogiczne? Tylko z polskiego punktu widzenia. "Rejderstwo" - zmora wielu prezesów i właścicieli firm w krajach poradzieckich - to kupowanie przedsiębiorstw na granicy prawa lub przy jego naginaniu. Jak to działa?

Publikacja: 03.11.2007 09:42

Wrześniowe przedpołudnie, port w pobliżu Odessy. Statki dobijają do brzegu, trwa wyładowywanie towarów - zwykły dzień pracy. Jednak koło siedziby dyrektora terminalu nic nie przypomina normalnego dnia. Grupa mężczyzn z kijami tłucze szyby, wyważa drzwi, po czym dostaje się do budynku. Część "gości" zmierza do gabinetu dyrektora portu, gdzie następnie domaga się dokumentów oraz pieczęci zakładu. Równocześnie druga grupa organizuje szybkie spotkanie z pracownikami przedsiębiorstwa i przedstawia nowego dyrektora...

Wbrew pozorom nie jest to fragment filmu o porachunkach mafijnych na Wschodzie. Opisane wydarzenia miały miejsce półtora miesiąca temu i dotyczyły konfliktu w ukraińskiej spółce Ukrmorport, zarządzającej strategicznym portem Jużnyj, w okolicach Odessy.

To, co wydarzyło się we wrześniu na czarnomorskim wybrzeżu, to nierzadki incydent. Podobne zjawiska to prawdziwa plaga na Ukrainie i w Rosji. Potocznie nazywa się je "rejderskimi atakami", czyli wrogimi przejęciami we wschodnim wydaniu. Samo pojęcie "rejder" Rosjanie zapożyczyli z języka angielskiego, w którym "raid" oznacza nalot, napad. Według danych Ukraińskiego Stowarzyszenia Przemysłowców i Przedsiębiorców oraz szacunków zebranych przez tamtejsze ministerstwo gospodarki, tylko nad Dnieprem funkcjonuje 45-50 grup stosujących tego typu proceder. W ubiegłym roku przeprowadziły one trzy tysiące ataków.

Zaatakowali dużą rafinerię

Na tego typu wizyty "gości" narażone się zarówno małe przedsiębiorstwa, jak i duże, ważne dla gospodarki koncerny. Dwa tygodnie temu "rejderzy", a dokładnie ekipa sterowana przez byłego prezesa zakładu, zaatakowali należącą do koncernu Ukrtatnafta rafinerię w Kremieńczugu, drugą pod względem ilości przerabianej ropy na Ukrainie. Paweł Owczarenko, były szef spółki, korzystając z nieobecności dyrektora Siergieja Głuszki, wtargnął na teren firmy w asyście uzbrojonej świty. W rękach eks-prezesa był wyrok sądu, który pozwalał mu powrócić na stanowisko. Pomimo decyzji Temidy jeden z akcjonariuszy, rosyjski koncern Tatnieft, uznał działania Owczarenki za akt bezprawia i wstrzymał dostawy ropy do rafinerii.

Nowy-stary prezes zwrócił się o pomoc do prezydenta, prokuratora generalnego i szefa służby bezpieczeństwa. Dyrektor zakładu oskarżał obalone władze o wpędzenie rafinerii w kolosalne długi, rzędu 2,5 mld hrywien (400 mln USD) i próby przekazania Rosjanom kontroli nad Ukrtatnaftą.

Tydzień temu wydawało się, że kryzys przełamie zdecydowane stanowisko wicepremiera Nikołaja Azarowa, który wezwał do szybkiego zaprowadzenia porządku w firmie. W efekcie wsparcie otrzymał Głuszko, który próbował odbić zakład przy pomocy oddziałów ministerstwa spraw wewnętrznych. Jednak ludzie Owczarenki zablokowali wejście do siedziby spółki i nadal mają kontrolę nad przedsiębiorstwem. Kryzys w Kremieńczugu zaniepokoił również Kreml. Siergiej Iwanow, zastępca premiera Rosji, zapowiedział, że jego rząd będzie bronił interesów rosyjskich biznesmenów na Ukrainie.

Wojna prezesów jest w tym przypadku tylko czubkiem góry lodowej. Szefowie rafinerii są reprezentantami jej akcjonariuszy, którzy spierają się o kontrolę nad firmą. Jeszcze na początku roku 43 proc. udziałów należało do państwowego koncernu energetycznego Naftogaz Ukrainy. 36 proc. akcji było zaś w rękach rosyjskiego Tatnieftu. Reszta należała do dwóch firm zarejestrowanych w USA i Szwajcarii, powiązanych ze strukturami firmy z Rosji. Jednak w maju Naftogaz przejął nad nimi kontrolę, co potwierdzała też decyzja sądu oraz odpowiednie zmiany w rejestrach firm. W odpowiedzi Tatnieft wniósł apelację, kwestionując przejęcie państwowego koncernu.

Słabe ogniwa:

sąd, rejestr, korupcja

Z perspektywy wydaje się, że cała sprawa przebiegała w duchu prawa. Strony miały orzeczenia sądu oraz odpowiednie dokumenty. Jednak sytuacja przestaje być oczywista, gdy weźmiemy pod uwagę, że Temidę, jak powszechnie się sądzi nad Dnieprem, można przekupić, a odpowiednią pozycję w rejestrze zmienić dzięki wynegocjowanej wcześniej opłacie.

Korupcja, niewydolność systemu sądowego oraz luki prawne sprawiają, zdaniem ekspertów, że "rejderstwo" wciąż ma rację bytu. Problem ten dotyczy najbardziej (ze względu na strukturę) spółek akcyjnych, których np. na Ukrainie jest prawie 30 tysięcy.

Schemat działania

Nie ma jednego scenariusza, według którego działają przejmujący, ale można naszkicować pewne prawidłowości. Postarało się o to kremlowskie Centrum Opracowań Strategicznych, które w jednym z raportów o wrogich przejęciach i korupcji pokazało, jak można zawładnąć spółką.

Operacja zaczyna się od zbierania informacji o przedsiębiorstwie. Zainteresowany nieoficjalnie kupuje wyciąg z inwentaryzacji majątku. Następnie trzeba namówić odpowiednie urzędy (m. in. urząd skarbowy, służby sanitarne), aby skontrolowały firmę i wykryły nieprawidłowości oraz nadużycia. To pozwala szantażować i naciskać na władze spółki.

Później przychodzi czas na zakup akcji. Często taką transakcję ułatwia skupywanie dużej ilości udziałów od załogi danego zakładu, pozostających w jej rękach z czasów powszechnej prywatyzacji w latach 90. Potem, gdy przejmujący ma już akcje, musi dokonać zmian w rejestrze. Jednak aktualizacje rzadko oddają stan rzeczywisty, gdyż osoba rejestrująca "za opłatą" wprowadza zapisy korzystne dla przyszłego "rejdera". Wówczas przychodzi czas na interwencję. Niektórzy dochodzą swego przy użyciu prywatnych firm ochroniarskich, inni wykorzystują do tego oddziały milicji lub służb bezpieczeństwa.

Wcześniej trzeba zapewnić sobie prawną podstawę działania, gdyż na teren zakładu można wejść tylko z orzeczeniem sądu. W tym wypadku również można dobić targu i otrzymać satysfakcjonujący wyrok. Po zdobyciu kontroli fizycznej nad firmą należy jeszcze unieszkodliwić byłe władze i właścicieli. Dzięki zdobytym wcześniej informacjom o przewinieniach dawnego kierownictwa, można wszcząć proces przeciwko nim, a sąd nałoży dodatkowo areszt na ich aktywa - wynika z raportu Centrum Opracowań Strategicznych. Choć problem dotyczy głównie spółek akcyjnych, to istnieje również sposób na przejęcia firm z ograniczoną odpowiedzialnością. W tym wypadku "rejder" korzysta z długów, które ciążą na przedsiębiorstwie. Przejmujący kupuje zobowiązania od wierzycieli spółki, a następnie żąda natychmiastowej spłaty. Równolegle kieruje wniosek do sądu o bankructwo firmy. Stąd już tylko krok do upadłości spółki i przejęcia jej majątku.

Jak z tym walczyć?

Chociaż rządy państw na obszarze proradzieckim opracowują nowe ustawy, które mają neutralizować "rejderów", są w rzeczywistości bezsilne. Jednym z rozwiązań, które proponują zarówno ukraińscy, jak i rosyjscy parlamentarzyści, jest nałożenie na strony konfliktu o spółkę obowiązku prowadzenia sporu tylko w sądzie arbitrażowym. Do tej pory wojny korporacyjne toczą się w zwykłych sądach, najczęściej w kilku, i na dodatek znajdujących się w innym okręgu administracyjnym niż sama firma. Prowadzi to do sporego zamieszania. Zapadają często sprzeczne wobec siebie wyroki, co pozwala skłóconym "wybrać" sobie ten najbardziej pasujący.

Środkiem, który ma zapobiec wrogim przejęciom we wschodnim stylu, ma być też nakaz używania do egzekucji wyroku sądowego jedynie oddziałów milicji lub służby bezpieczeństwa. Obecnie często wykorzystuje się do tego firmy ochroniarskie. Lekarstwem może być też zalecanie mniejszościowym akcjonariuszom kierowania sprawy do sądu zbiorowo. Obecnie pozwy drobnych inwestorów na obszarze byłego ZSRR są traktowane jako dobry sposób na spowolnienie prac zarządu spółki. Jednak na Ukrainie przyjęciu "antyrejderskich" pakietów ustaw od dłuższego czasu przeszkadza niestabilna sytuacja polityczna. Projekty prawa leżą w komisjach, a w tym czasie atakowane są nowe spółki.

komentarz

Maksim Szinkarenko

MENEDŻER DS. ZAGRANICZNYCH INWESTYCJI W Domu maklerskim ALTERA FINANCE

Najazdy na spółki źle wpływają na rozwój rynku kapitałowego

Problem przejęć, których dokonują "rejderzy", jest efektem różnicy poglądów akcjonariuszy na temat kierunków rozwoju spółki i tego, kto ma nią kierować. Takie konflikty mogą powstać w każdym państwie. Jednak na Ukrainie ta kwestia jest bardziej zauważalna ze względu na niedoskonałe ustawodawstwo i źle działające sądownictwo. "Rejderskie przejęcie" to zwykle zmiana zarządu firmy, którego wybrała jedna grupa akcjonariuszy, przez inną część udziałowców przedsiębiorstwa. Często takim działaniom towarzyszy interwencja firm ochroniarskich lub oddziałów służb bezpieczeństwa i milicji. Niewątpliwie to zjawisko źle wpływa na rozwój ukraińskiego rynku kapitałowego. Powstrzymuje inwestorów od kupowania akcji, uniemożliwia sprawne zarządzanie spółką i sprawia, że spada kurs firmy notowanej na giełdzie.

Należy podkreślić, że przypadki "rejderstwa" odnotowuje się coraz rzadziej. Ponadto władze próbują uchwalić prawo, które pozwoli ograniczyć taki proceder. Niedawno przez pierwsze czytanie w parlamencie przeszła ustawa o spółkach akcyjnych. Jest to duży krok naprzód, jeśli chodzi o rozwiązanie problemów związanych z działalnością "rejderów". Oprócz tego sami udziałowcy przedsiębiorstw zaczynają zdawać sobie sprawę, że takie zjawisko źle wpływa na rozwój firmy i starają się osiągnąć kompromis.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego