W ostatnich tygodniach coraz więcej słyszymy o domenach internetowych. Powstał wokół nich duży szum. Pora zatem wytłumaczyć, o co chodzi. Domena to czytelny dla zwykłego człowieka adres internetowy firmy, organizacji lub osoby prywatnej. Wpisany do przeglądarki, otwiera przed internautą określoną stronę www. Adres ten ulega zawsze automatycznej zamianie na łańcuch liczb, albowiem jedynie w postaci numerycznej jest zrozumiały dla serwerów komputerowych.
System nazw domenowych (Domain Name System) oddano do użytku w 1983 roku. Za jego ojca uważa się Jonathana B. Postela. Od września 1998 r. systemem administruje niedochodowa z założenia organizacja ICANN (Internet Corporation for Assigned Names and Numbers) z siedzibą w Marina del Rey w Kalifornii.Według DNS klasyczna domena składa się z 3 członów:1) pierwszy to słowo www (World Wide Web). Informuje, że adres należy do świata internetu;2) drugi to esencja domeny - określa ją podmiot, dokonujący zakupu domeny. Każda firma dąży do tego, aby nazwa była chwytliwa i kojarzona z jej działalnością (dobre przykłady to www.gazeta.pl - Gazeta Wyborcza i www.tpsa.pl - TP SA).3) ostatni człon to rodzaj domeny, zwany rozszerzeniem.Domenobiorca określając swój adres może użyć liter od A do Z (angielski alfabet), cyfr od 0 do 9, a także myślnika - w sumie maksimum 24 znaków. Ze względów technicznych nie można jednak rozpoczynać i kończyć domeny myślnikiem ani użyć w domenie samych cyfr.Hierarchia domenNa rozszerzeniach opiera się hierarchia systemu domen. Szczyt (Top Level), czyli domeny pierwszego poziomu podzielono na dwie kategorie: domeny podstawowe (gTLDs - global Top Level Domains) oraz krajowe (ccTLDs - country code Top Level Domains). Jest to ważne, albowiem wyszukiwarki internetowe preferują adresy z tego poziomu, wyświetlając je jako pierwsze.Obecnie istnieje siedem rodzajów domen gTLDs. Trzy z nich są powszechnie dostępne (com, net i org). Pozostałe mogą zarejestrować dla siebie tylko wybrane podmioty. Są nimi: organizacje międzynarodowe (int), uniwersytety z co najmniej 4-letnimi studiami (edu), agencje rządowe (gov) i jednostki wojskowe (mil). Od 1991 r. do czerwca 1999 r. domenami podstawowymi na mocy umowy z rządem USA administrowała firma Network Solutions Inc.W kategorii domen krajowych (ccTLDs) mamy 243 rozszerzenia. Każde z nich to dwuliterowy kod państwa zgodny z ISO 3166, jak np. pl - Polska czy de - Niemcy.Adres internetowy nie musi odpowiadać fizycznej lokalizacji domenobiorcy. Mikronezja (wyspy na Pacyfiku) oferuje na przykład domeny z rozszerzeniem fm. Jedną z nich zarejestrowało polskie radio RMF - www.rmf.fm.Każde państwo, oprócz przyznanej domeny krajowej, ma prawo do tworzenia własnych domen drugiego poziomu. Mogą one przybrać charakter regionalny (np. www.nazwafirmy.krakow.pl) lub funkcjonalny. Bardzo popularny jest w Polsce funkcjonalny adres z rozszerzeniem com.pl (np. www.parkiet.com.pl).Rejestracją domen krajowych oraz domen drugiego poziomu (własnych) zajmuje się w Polsce NASK (Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa, Warszawa - ul. Bartycka 18). Opłaty są zależne od rodzaju domeny, np. adres www.nazwa.pl kosztuje w NASK 300 zł +VAT. Po zarejestrowaniu firma staje się właścicielem praw do domeny na 1 rok. Aby zatem utrzymać adres, musi co roku przedłużać rejestrację za odpowiednią opłatą.Z racji tego, że proces rejestracji domen w każdym państwie jest uregulowany odmiennie, a zmiany w lokalnych przepisach są częste i nierzadko radykalne, uwidacznia się w internecie obecność takich pośredników, jak www.netnames.com czy www.domeny.com, ułatwiających zakup adresu.Elektroniczny handel wirtualnym towaremPrzy rejestracji domen obowiązuje zasada "kto pierwszy, ten lepszy". Prowadzi to, niestety, do konfliktów i spekulacji.Wiele osób i firm kupuje adresy w celu mylenia internautów. Na przykład www.stolica.pl to adres firmy kurierskiej, a www.whitehouse.com to strona firmy zajmującej się usługami erotycznymi (siedziba prezydenta USA to www.whitehouse.gov).Najgłośniej jednak o domenach z powodu "cybersquattingu", czyli dzikiego lokatorstwa.Zasada brzmi prosto. Należy zarejestrować chwytliwą domenę za standardową opłatą i czekać, aż znajdzie się ktoś, kto odkupi ją za duże pieniądze. Problem "cybersquattingu" jest wynikiem międzynarodowego charakteru sieci. Marka zastrzeżona w jednym państwie nie musi być zastrzeżona w innym.Do rzadkości zresztą należą takie regulacje, jak wprowadzony przez Kongres USA zakaz rejestracji domen z nazwiskami innych, żyjących osób w celu odniesienia późniejszych korzyści finansowych.Internauci z uwagą przyglądają się ostatnio Anglii, gdzie na drogę prawną przeciwko Johnowi Sewellowi wystąpił klub piłkarski Manchester United. Przedsiębiorczy Sewell zarejestrował imienne domeny wszystkich piłkarzy z pierwszej jedenastki, które klub stara się "odzyskać". Anglik nie jest debiutantem. Wcześniej zasłynął z zarejestrowania domeny www.billgates.co.uk, którą próbował odsprzedać właścicielowi Microsoftu za 2 miliony dolarów.Króluje comZdecydowanie najbardziej okupowaną domeną w internecie jest com. Pod koniec 1999 r. istniało 7,2 mln domen tego rodzaju (oraz tylko 1,8 mln domen net i org razem wziętych). Wszystkie fortuny zarobione na odsprzedaży adresów powstały w grupie com (vide: lista 5 najlepiej sprzedanych domen świata).Domeny z Top Level topnieją jednak w oczach. Dlatego już od dawna słychać postulaty rozszerzenia pierwszego poziomu.Unia Europejska chce wprowadzenia nowej domeny podstawowej z rozszerzeniem eu. Miałaby ona stanowić alternatywę dla rozszerzenia com. Klarowny jest także pomysł Michaela Froomkina z Uniwersytetu w Miami, ażeby stworzyć podstawowe rozszerzenie tel, przed którym internauta będzie wpisywać numer telefonu firmy czy organizacji, o której szuka bliższych informacji.Zarówno tym, którzy zagapili się przy rejestracji domen, jak i tym, którzy chcą się na nich dorobić, służą internetowe domy aukcyjne.W Polsce funkcjonuje już pierwszy - www.domena.pl. Wzoruje się on na zachodnich, istniejących serwisach w stylu www.greatdomains.com.Sprzedający sam ustala cenę wywoławczą adresu oraz czas trwania aukcji. Następnie zarejestrowani użytkownicy mogą rozpocząć licytację.Warto dodać, iż na stronach www.greatdomains.com błyszczy adres www.4U.com (4U - to skrót od "for you"). Jeśli znajdzie nabywcę, padnie rekord, albowiem cena wywoławcza wynosi 20 mln USD.Co zrobić, jeśli wszystkie poważne rozszerzenia zostały już zarejestrowane, a firma nie chce zapłacić dużych pieniędzy "dzikiemu lokatorowi", choć potrzebuje dobrego adresu w internecie? Można spróbować ze środkowym członem nazwy. Na przykład zamiast wpisywać tylko nazwę, można podać nazwę wzbogaconą o nowe elementy, np. litery SA czy cyfry 2000. Powinno znaleźć się wyjście, chyba że naprzeciw stoi włoski biznesmen Nicola Grauso. Ten bowiem zdaje się rejestrować wszystko co możliwe i we wszystkich możliwych konfiguracjach. Zarejestrował już ponad 480 tys. domen, między innymi nazwy wielu popularnych, włoskich potraw oraz imiona świętych. Nie zapomniał o domenach z egzotycznymi rozszerzeniami, jak tz (Tanzania) czy ao (Angola).Grauso twierdzi, że w przyszłości domeny będą lepszą lokatą pieniędzy niż akcje na giełdzie. Podobne stanowisko wyraża Bank Południowej Korei - pionier w oferowaniu kredytów pod zastaw domen. Na razie oferta dotyczy jedynie adresów koreańskich, o wartości których decyduje specjalna komisja złożona z przedstawicieli biznesu, prawników i operatorów internetu.Czas pokaże, czy Grauso i Koreańczycy mieli rację, ale dwie rzeczy są pewne. Sprawa domen wymaga porządnego uregulowania na gruncie prawa międzynarodowego. Po drugie, o domenach usłyszymy naprawdę jeszcze bardzo dużo.
Tomasz KitaPracownia Internetowa Quasar