Zgodnie z oczekiwaniami ostatnia sesja przed majowym weekendem odbywała się w sennej atmosferze. Nikt też raczej nie oczekiwał, że da ona impuls, który wskaże indeksom dalszy kierunek notowań. Niewielkie obroty połączone z minimalnym zakresem wahań w trakcie sesji pokazują, że inwestorzy nie myśleli w środę o gruntownych zmianach w portfelach. Nawet wyższy od prognoz wzrost PKB w Stanach Zjednoczonych został zlekceważony przez polskich inwestorów.
Koniec miesiąca jest z reguły okazją do podsumowań. Patrząc zatem z szerszej perspektywy czasowej oraz biorąc pod uwagę oczekiwania inwestorów z końca marca, można uznać, że kwiecień zawiódł rynkowe oczekiwania. Pierwsza od pięciu miesięcy biała świeca powstała na koniec poprzedniego miesiąca sugerowała, że są szanse na odreagowanie przynajmniej części przeceny trwającej od listopada ubiegłego roku. Tymczasem nadzieje okazały się płonne. Trzeci miesiąc z rzędu WIG20 skończył poniżej bariery 3000 pkt, a dodatkowo coraz bliżej na wykresie miesięcznym znajduje się 45 okresowa średnia krocząca, na której w styczniu zakończyła się fala spadków. Obecnie to wsparcie przebiega nieco powyżej granicy 2800 pkt na WIG20. Przełamanie tego poziomu oznaczałoby kolejną falę przecen. Na razie jednak krajowe indeksy znajdują się przy wsparciach, a jednocześnie na rynku widać brak wiary we wzrosty. Polscy inwestorzy zareagowali z niedowierzaniem nawet na optymizm panujący w kwietniu na Wall Street. Z tego powodu krajowy rynek po raz kolejny okazał się jedną z najsłabszych giełd na świecie. Brakuje chętnych do kupna akcji i trudno określić, jak długo taki marazm będzie się utrzymywał.
Wydaje się, że dopiero przełamanie oporów na indeksach amerykańskich da impuls do gwałtownego ruchu w górę. I tak jak teraz GPW rozczarowuje niskimi stopami zwrotu, tak impuls z rynków rozwiniętych może spowodować, że znowu będziemy w czołówce. Do tego potrzeba jednak większego zaangażowania inwestorów, które nie tylko na ostatniej sesji przed majowym weekendem, ale już od dłuższego czasu jest bardzo niskie.