Jak po raz pierwszy obliczyła Polska Izba Ubezpieczeń, liczba aktywnych polis z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym sięga 4,8 mln. To, co dzieje się na rynku UFK, niektórzy nazywają przedszkolem ekonomicznym. – Kto mając świadomość, że około 100 proc. jego rocznej składki idzie na wynagrodzenie pośrednika, powierzyłby mu swoje pieniądze? W życiu nie kupiłbym tego produktu, mimo że moja firma oczywiście go oferuje – mówi menedżer jednego z ubezpieczycieli.
Mimo że konstrukcja produktu nie jest z punktu widzenia klienta atrakcyjna, wzrost sprzedaży tego produktu wydaje się w najbliższym czasie pewny. – Banki, które je rozprowadzają, często uzależniają od kupna tego produktu obniżkę marży przy kredycie hipotecznym. Ofertę taką mają m.in. Deutsche Bank, Citi Handlowy, Getin Bank, Alior czy Nordea – wymienia Marta Ośko, analityk porównywarki finansowej Comperia.pl. A prowizje ze sprzedaży UFK sięgają równowartości rocznych wpłat ubezpieczonego, czyli kilku, kilkunastu tysięcy złotych.
Zadowolone banki
Banki nie widzą nic złego w oferowaniu UFK. – Większość rynkowych graczy daje darmowe rachunki, karty kredytowe, nawet przelewy. Na czymś musimy zarabiać, to produkt, jak każdy inny – tłumaczy biuro prasowe jednego z banków, jednak nie chce być cytowane. Jak tłumaczy, „by nie zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi nadzoru".
– Ten problem wbrew pozorom można dość łatwo rozwiązać. Przykładowo w Austrii dyskusja o uregulowaniu rynku trwała 20 lat, ale ostatecznie powstał ważny z punktu widzenia klientów zapis: koszty akwizycji ubezpieczyciele muszą rozkładać na pięć lat i jeśli w tym czasie klient zrezygnuje z produktu z UFK, dostanie od ubezpieczyciela proporcjonalną część prowizji, jaka pozostała mu jeszcze do wypłaty sprzedawcy. A sprzedawcy nie dostają całości prowizji od razu z góry, jak w Polsce, tylko właśnie przez okres pięcioletni. To jednak musi być uregulowane ustawowo, nie wierzę w samoregulację branży – mówi Franz Fuchs, prezes grupy Vienna Insurance.
W oczekiwaniu na nadzór
Rekomendacja nadzoru ma się ukazać w najbliższych tygodniach, wciąż nie wiadomo jednak, jaki przybierze kształt. – Jeśli tylko dyrektywa pójdzie w kierunku obowiązku pokazania nie tyle prowizji, ile faktycznych kosztów polisy, produkt ten umrze natychmiast, bo jest absolutnie nieopłacalny dla klientów – mówi jeden z ubezpieczycieli. Pierwsze pozytywne z perspektywy klientów reakcje rynku już widać, jeszcze zanim dyrektywa została przedstawiona. – W ostatnich miesiącach wprowadziliśmy wiele rozwiązań proklienckich zmierzających do uproszczenia zarówno konstrukcji produktów inwestycyjnych, jak i ich dokumentacji. Wprowadziliśmy również wiele procedur umożliwiających weryfikację potrzeb klienta w zakresie produktów inwestycyjnych. Nasze działania są odpowiedzią na oczekiwania klientów oraz rekomendacje instytucji nadzorczych – mówi Wojciech Sury, rzecznik grupy Getin. Chodzi o wyeliminowanie tzw. missellingu, czyli wprowadzania klienta w błąd, i nieinformowanie go o wszystkich szczegółach oferowanego produktu.