Rosyjski rynek stopniowo przyzwyczaja się do tego, że wysokie ceny ropy naftowej nie odgrywają już dużej roli w umocnieniu rubla wobec dolara i euro. W ostatnim czasie kraje OPEC+, w szczególności Rosja i Arabia Saudyjska, po raz kolejny potwierdziły decyzję o zmniejszeniu wydobycia ropy. Liczą, że do końca roku cena baryłki ropy Brent będzie wynosić 100 lub więcej dolarów.
Do niedawna ta wiadomość wystarczyła, aby spowodować trwałe wzmocnienie rosyjskiej waluty. Rosnące ceny ropy zwykle zwiększały przychody z eksportu w walutach, na co rubel również reagował umocnieniem.
Droga ropa już nie wystarcza
Ale teraz drogą ropa, a co za tym idzie duży napływ dochodów dewizowych od eksporterów do Rosji, niewiele rublowi pomaga. Jak zwraca uwagę agencja Prime, w ciągu ostatniego półtora roku powiązanie to zanikło ze względu na sankcje i zmianę struktury płatności za rosyjski eksport. Udział rubli w płatnościach za eksport pod koniec lata wynosił około 42 proc., choć na początku roku było to około 30 proc. We wrześniu liczba ta najwyraźniej wzrosła jeszcze bardziej. Jednocześnie Rosja płaci w rublach zaledwie 30 proc. importu, reszta płatności dokonywana jest w twardych walutach.
Do tego dochodzi trwający nieustannie od rosyjskiej agresji na Ukrainę, odpływ kapitału z Rosji, a rosyjskie firmy także wolą trzymać obcą walutę na rachunkach zagranicznych, niż przesyłać ją do Rosji.
- Dlatego wniosek nasuwa się tylko jeden: fakt, że dolar i euro obecnie się umacniają, wyraźnie pokazuje, że na rynku nie ma wystarczającej ilości twardej waluty - ocenia analityk Finam FG Aleksander Potawin.