Z początkiem 2023 r. Chorwacja weszła do strefy euro. Unijna waluta zastąpiła krajową kunę.
– Chorwacja przeżywa szok cenowy. Po wprowadzeniu euro ceny wzrosły tam o kilkadziesiąt procent w bardzo krótkim czasie – obwieścił premier Mateusz Morawiecki. – Politycy opozycji myślą, że wystarczy zmienić portfel, a pieniędzy w nim od razu przybędzie. Nic z tego – przykład tego błędnego myślenia obserwujemy nad Adriatykiem – dodał.
Mówił też o „chaosie cenowym”, „rosnących gwałtownie cenach paliwa” i „chaosie inflacyjnym, który daje się we znaki Chorwatom”. I użył tych argumentów przeciwko wprowadzeniu euro w Polsce.
Prawda jest jednak zupełnie inna. Unijny urząd statystyczny podał właśnie, że inflacja HICP, czyli wyliczana wedle jednakowej metody dla wszystkich krajów unijnych, w styczniu w Chorwacji wyniosła wedle wstępnych szacunków 12,5 proc. w stosunku rocznym. W stosunku do grudnia wzrosła o 0,2 proc. Chorwackie biuro statystyczne podało z kolei, że ceny towarów i usług były w styczniu o 12,7 proc. wyższe niż przed rokiem. W grudniu inflacja w Chorwacji sięgała 13,1 proc. Nie zmieniła się w stosunku do listopada zeszłego roku. Danych o styczniowej inflacji w Polsce jeszcze nie ma. W grudniu wskaźnik HICP sięgał w naszym kraju 15,3 proc., czyli był wyraźnie wyższy niż w Chorwacji.
– W badaniach, które regularnie prowadzi Komisja Europejska, w jej Barometrze, obawy przed wzrostem cen związanym z wprowadzeniem euro są w Polsce bardzo silne na tle innych krajów i w mojej ocenie jest to jeden z głównych powodów tego, że mamy wysoki odsetek osób, które są przeciwko wprowadzeniu unijnej waluty – mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Banku Credit Agricole Polska. – Tymczasem wszystkie badania, które zostały przeprowadzone w krajach, które do strefy euro przystępowały po jej utworzeniu, czyli obejmujące Grecję, Słowenię, Maltę, Słowację, kraje bałtyckie, pokazywały, że wprowadzenie euro w postaci gotówkowej przyczyniło się do wzrostu cen w bardzo niewielkim zakresie, w zasadzie pomijalnym. Na skutek zaokrąglenia rosły zwykle ceny o niskiej wartości jednostkowej, na drobne towary konsumpcyjne, które są kupowane często, ale ze względu na niewielki udział tych towarów w wartości koszyków konsumpcyjnych ich wpływ na inflację był zaniedbywany – dodaje.