Na globalnych rynkach odczuwalny był w czwartek umiarkowany optymizm. Niemal wszystkie europejskie indeksy giełdowe zyskiwały po południu, niektóre po ponad 1 proc. Sesja w USA zaczęła się od zwyżek. Nasdaq Composite zyskiwał na jej początku 2,1 proc., po tym jak dzień wcześniej wzrósł o 2 proc. Słabł za to dolar. Za 1 USD płacono w ciągu czwartkowej sesji nawet poniżej 4,27 zł. Kurs zszedł więc do poziomu z czerwca. 1 euro kosztowało już natomiast powyżej 1,10 USD, co oznaczało powrót kursu na poziom z końcówki marca ub.r. Dobre nastroje na rynkach były m.in. efektem tego, że amerykański Fed – który w środę wieczorem podniósł główną stopę procentową o 25 pkt baz., do przedziału 4,5–4,75 proc. – nie zgotował inwestorom żadnej „jastrzębiej” niespodzianki.
Interpretacja rynkowa
Christine Lagarde, szefowa EBC Fot. Daniel ROLAND/AFP
– Mamy więcej pracy do zrobienia. O ile ostatnie zdarzenia wyglądają zachęcająco, o tyle potrzebujemy znacząco więcej dowodów, by być pewnym, że inflacja jest trwale na ścieżce spadkowej – powiedział Jerome Powell, prezes Fedu, na konferencji po środowym posiedzeniu banku centralnego. Zapowiedział, że prawdopodobnie będą potrzebne jeszcze co najmniej dwie podwyżki stóp w tym roku. Wykluczył też ich obniżkę przed końcem 2023 r. Mimo to rynek odebrał jego wystąpienie jako dość gołębie. Dobrze przyjęto zwłaszcza stwierdzenie Powella, że dostrzega on procesy dezinflacyjne.
Andrew Bailey, prezes Banku Anglii Fot. Leon Neal/POOL/AFP