Giełda w Tokio będzie miała dzięki temu szansę odzyskać prymat w Azji, który trzy lata temu straciła na rzecz parkietu w Chinach. Mając w notowaniach na swoim parkiecie akcje warte obecnie 3,6 bln USD, ustępowałaby tylko amerykańsko-europejskim operatorom NYSE Euronext oraz Nasdaq OMX.
Przejęcie będzie kosztować giełdę w Tokio 130 mld jenów, czyli ok. 1,7 mld USD. Oferta skierowana do akcjonariuszy OSE opiewa na 480 tys. jenów za akcję, o 14 proc. więcej niż wynosiła cena tych papierów w poniedziałek. Wczoraj kurs OSE wzrósł o 4,6 proc. TSE, która sama nie jest notowana na żadnym parkiecie, zamierza skupić do dwóch trzecich akcji OSE. Gdy już to się stanie, z początkiem 2013 r. giełdy mają połączyć działalność. Mają mieć już wtedy m.in. wspólny system transakcyjny, a nazwa połączonej jednostki ma brzmieć Japan Exchange Group.
Giełda w Tokio odpowiada teraz za ponad 90 proc. obrotu akcjami na japońskim rynku – notowane są na niej najważniejsze japońskie korporacje, na czele z Toyotą czy Sony. Parkiet w Osace odpowiada z kolei za większość obrotu instrumentami pochodnymi, w tym na indeksy Nikkei. Jednak jest tam też obecnych kilka dużych spółek, przede wszystkim znane z branży gier komputerowych Nintendo. Ze względu na zróżnicowaną ofertę giełd dla inwestorów pomysł ich połączenia eksperci oceniają jako bardzo dobry.
Fuzja oznacza, że giełda w Tokio nie zamierza pozostawać w tyle za światową czołówką i wpisuje się w światowe trendy. W ostatnich pięciu latach łącznie fuzje i przejęcia?w branży operatorów giełdowych miały wartość 83?mld USD. Część nie doszła jednak do skutku – m.in. połączenie giełd w Singapurze i Sydney.