Rocznica euro w cieniu kryzysu

W 10. rocznicę wprowadzenia euro banknotów i monet wielu z ponad 300 mln obywateli strefy euro nie ma powodów do radości

Aktualizacja: 23.02.2017 23:06 Publikacja: 27.12.2011 09:53

Rocznica euro w cieniu kryzysu

Foto: AFP

Po 10 latach, od kiedy euro zastąpiło waluty narodowe bardzo mało ludzi nie zastanawiało się raz czy dwa, że to właśnie jednolita waluta wywindowała ceny w każdej sferze ich życia. A teraz, kiedy długotrwały kryzys długu grozi wpędzeniem nawet najbogatszych krajów strefy euro w głęboką recesję jeśli nie w depresję, to coraz więcej ludzi opowiada się po cichu albo otwarcie za powrotem do marki, franka czy lira.

Jako waluta euro istnieje od 13, a nie od 10 lat, bo stało się oficjalnym środkiem płatniczym w transakcjach na rynku finansowym 11 krajów w 1999 r. Dopiero od 1 stycznia 2002 ten wirtualny pieniądz stał się rzeczywistością dla Europejczyków wraz z wprowadzeniem do obiegu banknotów i monet w 12 krajach.

Do połowy 2011 r. w strefie euro znajdowało się w obiegu 14,2 mld banknotów i 95,6 mld monet o łącznej wartości 870 mld euro, bo strefa euro rozrosła się do 17 krajów i 332 mln obywateli — wynika z danych Europejskiego Banku Centralnego.

Patrząc wstecz trzeba stwierdzić, że początkowa euforia towarzysząca narodzinom drugiej światowej waluty wydaje się dziś dla zbyt wielu przebrzmiała.

Korzyści

Decydenci polityczni, bankierzy i finansiści podkreślają, że jednolita waluta zapewnia wyłącznie korzyści. Komisja Europejska uważa, że „zwiększa przejrzystość cenową, likwiduje koszty wymiany walut, smaruje tryby europejskiej gospodarki, ułatwia handel międzynarodowy i zapewnia Unii donośny głos na świecie". Ponadto, euro „daje obywatelom Unii namacalny symbol ich europejskiej tożsamości".

Mimo wyraźnych korzyści dla podróżujących, „konsumenci nigdy nie przyjęli ciepło tej waluty — twierdzi ekonomista z brukselskiego think-tanku Bruegel, André Sapir — bo nigdy nie mogli pozbyć się wrażenia, że doprowadziła do wzrostu cen".

Oczywiście oficjalne statystyki mówią zupełnie coś innego: bankowi z Frankfurtu udało się utrzymać od 1999 r. w całej strefie inflację poniżej rocznej średniej 2 proc. Jednakże koszyk towarów i usług brany pod uwagę przez statystyków do wyliczania zmiany kosztów utrzymania nie jest taki sam jak koszyk konsumentów, kiedy mówią o rosnących cenach. Tak więc powstaje rozbieżność między oficjalną i odczuwaną stopą inflacji.

Ludzie czują, że tożsamość europejska także ucierpiała na skutek kryzysu długu i niekończących się kłótni politycznych, bezowocnych jak dotąd, jak znaleźć rozwiązanie. Niemców irytuje rozrzutność Greków i Włochów, z kolei Francuzom nie podoba się coraz bardziej dominacja sąsiada znad Renu.

Z kolei firmy są coraz entuzjastyczniej nastawione do euro, zwłaszcza w Niemczech, gdzie potężny sektor motoryzacji oszczędzał po 300-500 mln euro rocznie na kosztach transakcyjnych od czasu wprowadzenia jednolitej waluty — twierdzi analityk z Bankhaus Metzel, Jürgen Pieper.

Sapir odpowiada, że euro było tylko jednym z kilku czynników, które przyczyniły się do integracji europejskiej gospodarki, wraz z traktatem z Maastricht, otwarciem granic w ramach traktatu z Schengen i ekspansji Unii w kierunku wschodnim.

Przyczyny problemów

- Wszystko wydawało się sprawnie funkcjonować do czasu, kiedy nastąpił kryzys finansowy i rzucił światło na instytucjonalne niedociągnięcia strefy euro — uważa badacz z londyńskiego Ośrodka Reform Europejskich, Philip Whyte.

Brak integracji fiskalnej w całej strefie, brak wspólnego nadzoru bankowego wywołał zachwianie równowagi w systemie finansowym. Niskie stopy procentowe, jakie unia walutowa zaoferowała w południowej Europie rządom, firmom i gospodarstwom domowym, doprowadziły do powstania długów trudnych do zlikwidowania, a wszyscy, także kraje północy, nie docenili niebezpieczeństw — — twierdzi Whyte.

Na grudniowym szczycie kraje strefy euro postanowiły wprowadzić dyscyplinę fiskalną do traktatów europejskich, ale w dalszym ciągu nie chciały wejść na ścieżkę federalizmu. Nikt na obecnym etapie nie bierze poważnie pod uwagę powrotu do krajowych walut, nawet jeśli rośnie za nimi nostalgia, zwłaszcza w Niemczech, gdzie ludzie byli dumni z silnej marki, symbolu powojennego cudu gospodarczego.

Upadek euro byłby z pewnością katastrofą dla banków europejskich, bo doprowadziłby do deprecjacji walut na południu Europy, gdzie banki mają ogromne długi. Niemcy także ucierpiałyby, bo ich waluta znacznie wzmocniłaby się, dusząc popyt na tak ważny eksport tego kraju, a to mogłoby z kolei niszczyć miejsca pracy.

- Jednak nic takiego na razie nie zapowiada się — stwierdził prezes Bundesbanku, Jens Weidmann, który swego czasu zażartował: — nie ma żadnego planu B. W piwnicach Bundebanku nie ma żadnych drukarek pieniędzy.

Niemcy wiele zawdzięczają euro, ale nie wszystko

Niemcy skorzystały niewątpliwie na euro, ale jednolita waluta nie jest jedynym powodem sukcesu gospodarki tego kraju, napędzanej eksportem. Angela Merkel nie ukrywała korzyści dla Niemiec. W niedawnym wystąpieniu w Bundestagu powiedziała: — Niemcy jako kraj eksportujący skorzystał szczególnie na euro. Odnosi się to nie tylko do dużych firm, ale także do małych i średnich — dodała.

Maszyny, chemikalia, samochody i ciężarówki — wyroby o dużej wartości dodanej rozchodzą się po całym świecie. A na kluczowym rynku 17krajów jednolita waluta oznacza, że nie ma już potrzeby zabezpieczania się przed stratami z wahań kursów walut. — W strefie jednolitej waluty znikają wszelkie niepewności dotyczące kursów walutowych — stwierdził wicedyrektor Instytutu Francusko-Niemieckiego w Ludwigsburgu, Henrikk Uterwedde.

Skorzystały na tym zwłaszcza firmy samochodowe, oszczędzając 300-500 mln euro rocznie na kosztach transakcji. Ekonomista z instytutu koniunktury DIW z Berlina, Ferdinand Fichtner podkreśla znaczenie strefy euro jako rynku dla niemieckich towarów. — Około 40 proc. eksportu trafia do strefy euro, a 20 proc. do reszty Unii Europejskiej.

Niemal 3 mln miejsc pracy w Niemczech zależy od eksportu do strefy euro, a 4,4 mln od eksportu do calej UE — wynika z opracowania instytutu Prognos opublikowanego na łamach „Handelsblatt".

Nie tylko euro

Niemniej gospodarka niemiecka nie wszystko zawdzięcza euro, na co zwrócił niedawno uwagę szef federacji eksporterów, Anton Börner. Na retoryczne pytanie: czy jest dla Niemiec życie po euro? odpowiedział natychmiast: — tak, jest. Instytut Ifo z Monachium jest podobnego zdania, a DIW uważa, że euro to jeden z wielu czynników tego sukcesu. Wskazuje też na przewagę konkurencyjności Niemiec, gdzie nie ma ogólnej płacy minimalnej, ale też dużych podwyżek płac. Od lat związki zawodowe zgadzały się na skromne podwyżki dla ratowania miejsc pracy, zwłaszcza gdy groziło przenoszenie produkcji zagranicę.

Reformy w 2003 r. kanclerza Gerharda Schrödera w likwidowaniu bezrobocia przyczyniły się do pobudzenia gospodarki. Stopniowo podwyższając wiek emerytalny i obniżając zasiłki dla bezrobotnych i koszty opieki społecznej Niemcy zmniejszyły swe koszty i wyprzedziły sąsiadów, którzy nie chcieli połknąć takiej gorzkiej pigułki.

Gospodarka światowa
Inflacja w USA zgodna z prognozami, Fed może ciąć stopy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka światowa
Rządy Trumpa zaowocują wysypem amerykańskich fuzji i przejęć?
Gospodarka światowa
Murdoch przegrał w sądzie z dziećmi
Gospodarka światowa
Turcja skorzysta na zwycięstwie rebeliantów
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka światowa
Pekin znów stawia na większą monetarną stymulację gospodarki
Gospodarka światowa
Odbudowa Ukrainy będzie musiała być procesem przejrzystym