ASE, jego główny indeks, tracił rano 4,5 proc., przed południem na chwilę wyszedł na plus, by później tracić ponad 2 proc.
– Ponieważ ministrom finansów strefy euro znów nie udało się osiągnąć porozumienia z Grecją, pozostanie tego kraju w strefie euro stoi pod znakiem zapytania. Ryzyko wyjścia Grecji z eurolandu zwiększyło się z 25 proc. do 50 proc. – ocenia Joerg Kraemer, ekonomista Commerzbanku.
Do kolejnego starcia między Grecją a unijnymi decydentami ma dojść w piątek na nadzwyczajnym spotkaniu ministrów finansów państw strefy euro. Jeroen Dijsselbloem, przewodniczący eurogrupy, wzywa Grecję, by do tego czasu złożyła wniosek o przedłużenie obecnego programu pomocowego. Inaczej Ateny nie dostaną wsparcia finansowego. Przedłużenie programu ma się oczywiście odbyć na warunkach podobnych do obecnie obowiązujących, choć możliwe są ustępstwa w niektórych kwestiach. – W ramach programu jest możliwa elastyczność – zapewnia Dijsselbloem.
Yanis Varoufakis, grecki minister finansów, twierdzi że porozumienie jest możliwe w ciągu 48 godzin, jeśli oczywiście eurogrupa pójdzie na ustępstwa. O fiasko poniedziałkowego szczytu obwinia on Dijsselbloema, który odrzucił kompromisowy projekt porozumienia przygotowany przez Pierre'a Moscovici, unijnego komisarza ds. gospodarczych i finansowych. Ten dokument mówił, że Grecja dostanie pożyczkę pomostową, co da czas na wypracowanie dla niej nowego pakietu reform gospodarczych i „kontraktu dla wzrostu". Zamiast niego eurogrupa przedstawiła Grecji do podpisania komunikat mówiący, że ateński rząd godzi się na przedłużenie programu pomocowego na warunkach zbliżonych do obecnych.
– Teoretycznie to Europa próbuje teraz przeciągać szalę negocjacji na swoją korzyść, stawiając Greków pod ścianą. Rząd premiera Ciprasa jednak dobrze wie, że Grexit nie jest nikomu na rękę, a zwłaszcza unijnym politykom – twierdzi Marek Rogalski, analityk DM BOŚ.