Według analizy technicznej surowiec ten wszedł już więc w rynek niedźwiedzia. Niewiele dzieli od tego ropę gatunku Brent. Jej cena spadła od tegorocznego szczytu o 19 proc., a w piątek po południu wynosiła 69 USD. Była tylko o 4 proc. wyżej niż na początku roku. Cena ropy WTI już zniwelowała tegoroczne zwyżki.
Przecena na rynku naftowym trwa od pięciu tygodni. Zbiegła się ona z silnymi zawirowaniami na światowych giełdach i wzrostem obaw inwestorów przed spowolnieniem gospodarczym w Chinach (kraju będącym największym światowym konsumentem ropy). Na spadek cen ropy pewien wpływ miało również to, że administracja Trumpa udzieliła zgody ośmiu krajom na tymczasowe sprowadzanie ropy z Iranu (ulgi w sankcjach).
– Podaż ropy na rynku będzie więc większa, niż spodziewał się rynek. Wygląda na to, że spadek dostaw z Iranu wyniesie jedynie 1–1,2 mln baryłek dziennie, a kraje OPEC oraz inni producenci go zrekompensują – twierdzi Andrew Lipow, prezes firmy analitycznej Lipow Oil Associates.
– Uwaga inwestorów skupia się na negatywnych nastrojach na rynku i negatywnym trendzie cen – przyznaje Giovanni Staunovo, analityk z UBS.
Co więcej, amerykańska produkcja ropy wzrosła bardziej, niż oczekiwali inwestorzy. W zeszłym tygodniu ustanowiła ona rekord – 11,6 mln baryłek dziennie. Amerykańska rządowa Administracja Informacji Energetycznej (EIA) podwyższyła zaś ostatnio prognozę wydobycia ropy w USA na 2019 r. do 12,1 mln baryłek dziennie. Stany Zjednoczone produkują już więcej ropy niż Arabia Saudyjska czy Rosja, które w ostatnich miesiącach również mocno zwiększyły produkcję. Wydobycie ropy w krajach OPEC sięgnęło w październiku najwyższego poziomu od 2016 r. (czyli od momentu, gdy grupa dogadała się w sprawie skoordynowanych cięć w produkcji). Wydobycie ropy w Rosji wzrosło zaś w ostatnim miesiącu do 11,4 mln baryłek dziennie, czyli do najwyższego poziomu od rozpadu ZSRR.