Jak przeprowadzić spółkę przez spór korporacyjny?

Podstawową cechą sporu korporacyjnego jest to, że ryzyko jego wystąpienia jest rzeczą stałą. Różne w czasie może być tylko jego natężenie, co przekłada się na szansę wyprzedzającego wyłapania zbliżającego się zagrożenia.

Publikacja: 13.12.2024 17:34

Karol Maciej Szymański, partner zarządzający w Kancelarii RKKW

Karol Maciej Szymański, partner zarządzający w Kancelarii RKKW

Foto: materiały prasowe

 Jednak im bardziej kryzys przybiera niesygnalizowaną postać, tym trudniej opanować pożar nim wywołany. Najlepsze rozwiązanie pozwalające takiej katastrofy uniknąć zawstydza oczywistością – nie dać się zaskoczyć. Tymczasem rutyna jest matką wielu korporacyjnych nieszczęść i pośród emitentów powinno powtarzać się cyklicznie, dla właściwego utrwalenia, podstawową regułę ładu korporacyjnego – „zwyczajne” walne zgromadzenie nie istnieje, na każde warto dobrze się przygotować.

Jak zorganizować pracę walnego zgromadzenia spółki w czasie ryzyka konfliktu?

Każda spółka publiczna tworzona jest przez zmienne grono licznych akcjonariuszy, którzy nierzadko mają odmienny obraz ich wspólnej inwestycji, a co za tym idzie mogą różnić się w pomysłach dotyczących jej przyszłości. Okazją dla nich by spotkać się (fizycznie lub przy wykorzystaniu środków komunikacji elektronicznej) oraz wymienić spostrzeżeniami jest właśnie walne zgromadzenie. Wówczas także mają sposobność realizować podstawowe prawo do informacji, skorelowane z powinnością zarządu udzielania im żądanych danych o spółce (patrz art. 428 k.s.h.). Do stworzenia właściwej płaszczyzny dla dialogu nakłaniają dobre praktyki, które przewidują, że również członkowie rady nadzorczej powinni być aktywnymi dyskutantami podczas walnego zgromadzenia w zakresie spraw będących przedmiotem obrad oraz udzielać merytorycznych odpowiedzi na formułowane pytania (patrz zasada 4.11 dobrych praktyk spółek notowanych na GPW 2021).

W praktyce realizacja uprawnienia do zasięgania wiedzy o spółce przez akcjonariuszy przybiera niekiedy formę zbliżoną do przesłuchania menedżerów w postępowaniu karnym, celem zaś takiego ćwiczenia jest nie tyle odtworzenie rzeczywistego obrazu stanu emitenta, ile wytworzenie sensacji. Widzieliśmy sytuacje podczas zgromadzeń, gdy po prawie godzinnej serii pytań pełnomocnika akcjonariusza oraz rzeczowych odpowiedziach członków zarządu wspieranych przez przedstawicieli rady nadzorczej, ów pełnomocnik zażądał odnotowania w protokole oświadczenia, że nie uzyskał wnioskowanych informacji, spółka zaś rażąco naruszyła fundamentalne zasady corporate governance. Dopytywany zaś przez urażony takim stwierdzeniem zarząd, jakich konkretnie wiadomości nie otrzymał, kilkukrotnie uchylił się od odpowiedzi.

Z drugiej zaś strony, reprezentując akcjonariuszy niekiedy obserwujemy przypadki wznoszenia się przez menedżerów na szczyty kreatywności przy dokonywaniu uników przed pytaniami o spółkę. W szczególności, w pochmurne dni wspominamy walne zgromadzenie, podczas którego rozpatrywano uchwałę wyrażającą zgodę na nabycie przez emitenta nieruchomości. W projekcie, którego kompletną treść przedłożono akcjonariuszom dopiero podczas obrad organu właścicielskiego, podano położenie wspomnianego aktywa, numer właściwej księgi wieczystej oraz planowaną cenę transakcyjną. Akcjonariusz mniejszościowy zadał dwa pytania: czy spółka dysponuje operatem szacunkowym nieruchomości oraz kto jest sprzedającym. Zarząd poprosił o 15 minut przerwy w obradach, by ustalić sposób reakcji, zaś po ich wznowieniu wygłosił oświadczenie, że walne zgromadzenie odbywa się poza biurem zarządu emitenta, więc nie sposób ustalić, czy wspomniana wycena znajduje się w tej chwili w dyspozycji spółki, jednak z uwagi na tajemnicę handlową (patrz art. 428 § 2 k.s.h.) dane zbywcy nie mogą zostać ujawnione. Przemowa ta jeszcze nie wybrzmiała na sali, a z pomocą publicznie dostępnego w sieci internet portalu elektronicznych ksiąg wieczystych ustalono, że właścicielem sprzedawanej spółce nieruchomości jest… pan prezes.

Nie ulega wątpliwości, że obowiązkiem zarządu jest przygotowanie walnego zgromadzenia w ten sposób, aby umożliwić akcjonariuszom podjęcie świadomej decyzji co do rozpatrywanych spraw. Służyć ma temu nie tylko jakościowa dyskusja menedżerów z ekonomicznymi właścicielami spółki prowadzona bezpośrednio podczas obrad, lecz również merytoryczne uzasadnienia do projektów uchwał oraz inne materiały upubliczniane na etapie organizowania tego wydarzenia. Zakres koniecznych działań wyznaczają przepisy prawa powszechnie obowiązującego oraz zasady dobrych praktyk obowiązujących na rynku zorganizowanym. Im więcej zaś wysiłku włoży się w przygotowanie dokumentacji, w tym w wyprzedzające opracowanie zagadnień, które prawdopodobnie będą interesowały akcjonariuszy przy okazji spotkania z zarządem, tym bardziej minimalizuje się ryzyko wykorzystania chwili demobilizacji przez inwestora niezadowolonego lub (alternatywa łączna) zamierzającego kontestować rozstrzygnięcia zapadłe wolą większości. Niebagatelną rolę w omawianej sytuacji odgrywa również przewodniczący walnego zgromadzenia – to w istocie od jego doświadczenia oraz umiejętności moderowania wzburzonych nastrojów poprzez sięganie do odpowiednio dobranych reguł normatywnych zależy to, czy ewentualnie zamierzone przez akcjonariuszy „wywołanie sensacji” się powiedzie czy też nie.

Jakie mogą być konsekwencje nieprofesjonalnie przeprowadzonych obrad walnego zgromadzenia?

Powyższe uwagi mają istotnie praktyczny wymiar. Przypomnieć trzeba bowiem, iż uchwały powzięte przez walne zgromadzenie podlegać mogą sądowej kontroli zainicjowanej przez akcjonariusza, który głosował przeciwko oraz zażądał odnotowania w protokole swojego sprzeciwu (art. 422 § 2 pkt 2 k.s.h.). Ustawa przyznaje to prawo bez względu na liczbę akcji lub głosów reprezentowanych przez podmiot sprzeciwiający się decyzji organu właścicielskiego emitenta. Osoba posiadająca nawet jedną akcję, uprawniającą do daleko mniej niż promila ogólnej liczby głosów w spółce, może zakwestionować i zablokować długo przygotowywaną przez zarząd transakcję, której ważność zależy właśnie od opisywanej zgody korporacyjnej. Historia polskiego rynku kapitałowego zna przecież bardziej lub mniej spektakularne przypadki wstrzymywania całych fuzji na skutek skorzystania z prawa do sądu właśnie przez „symbolicznego” akcjonariusza jednego z biorących udział w przedsięwzięciu podmiotów.

Sąd może wyeliminować z obrotu uchwałę walnego zgromadzenia również wówczas, gdy jej treść w pełni odpowiada prawu. Innymi słowy, fakt przygotowania poprawnej formalnie dokumentacji nie gwarantuje, iż decyzja akcjonariuszy ostanie się po przeprowadzeniu całego postępowania w następstwie jej zaskarżenia. Kodeks spółek handlowych przyznaje bowiem możliwość kwestionowania przed sądem powszechnym omawianych czynności korporacyjnych nie tylko w drodze powództwa o stwierdzenie ich nieważności w przypadku, gdy pozostają one „sprzeczne z ustawą”. Istnieje również możliwość sformułowania roszczenia, wedle którego uchwała organu właścicielskiego powinna zostać uchylona, gdyż jest niezgodna ze statutem bądź dobrymi obyczajami i godzi w interes spółki lub ma na celu pokrzywdzenie akcjonariusza (art. 422 § 1 k.s.h.). Pierwszy rzut oka na przywołane przesłanki podpowiada, iż mają one istotnie nieostry charakter, ich zastosowanie zaś w konkretnym przypadku pozostaje znacząco zależne od niuansów stanu faktycznego sprawy. I w tym kontekście trzeba wrócić do wcześniej sygnalizowanego wysiłku poświęconego przygotowaniom do obrad walnego zgromadzenia. Forsowanie przez podmiot dominujący – współdziałający z zarządem – kontrowersyjnych uchwał, przy jednoczesnym nieprzedstawianiu merytorycznego uzasadnienia dla nich korespondującego z interesem spółki oraz ignorowaniu zgłaszanej potrzeby dyskusji w sprawie, to prosta droga do uchylenia przedmiotowej decyzji przez sąd.

Co będzie następstwem skutecznego zakwestionowania uchwały walnego zgromadzenia?

Nie jest szokującym stwierdzenie, że postępowania sądowe w Polsce zasadniczo nie przebiegają szybko. Czas oczekiwania na prawomocny wyrok w sprawie gospodarczej sięgający kilkudziesięciu miesięcy może prowadzić do wykiełkowania myśli, iż być może wcale nie trzeba martwić się zaskarżeniem uchwały walnego zgromadzenia, gdyż zanim sprawiedliwość przemówi, wszystkie czynności nią uwarunkowane zostaną już dawno przeprowadzone lub w inny sposób jej istota zostanie skonsumowana. Taki beztroski wniosek prima facie podbudowywany jest stanowiskiem Sądu Najwyższego, wedle którego uchwała walnego zgromadzenia – nawet obiektywnie spełniająca kryteria nieważności – pozostaje w obrocie prawnym, dopóki sąd powszechny prawomocnie i konstytutywnie nie orzeknie inaczej. W takim podejściu zaszyta jest jednak pułapka. Wyrok stwierdzający nieważność albo uchylający określoną decyzję walnego zgromadzenia ma niejako skutek wsteczny – niweczy byt zaskarżonej uchwały od chwili jej powzięcia, prowadząc do sytuacji, jakby nigdy nie została podjęta.

Konsekwencje omawianego orzeczenia mogą mieć daleko idące skutki praktyczne w odniesieniu do czynności przeprowadzonych na podstawie – jak się następczo okazuje – niebyłego aktu korporacyjnego. W takim przypadku prawo chroni wyłącznie „osoby trzecie” wobec spółki oraz działające w dobrej wierze, gdyż one co do zasady nie mogą się spodziewać, że z konkretną uchwałą wiążą się sądowe kontrowersje (art. 427 § 2 k.s.h.). Uwzględniając jednak fakt, że wiadomość o sporze korporacyjnym w spółce publicznej, w następstwie właściwego reżimu informacyjnego, niezwłocznie staje się dostępna powszechnie, wspomniana dobra wiara może być niekiedy łatwo kontestowana.

Istnieje jednak sposób na to, by choćby częściowy efekt skutecznego zaskarżenia uchwały walnego zgromadzenia uzyskać wcześniej, niż zapadnie prawomocny wyrok w sprawie. Mowa o zabezpieczeniach, których sąd może udzielać na cały czas prowadzenia postępowania głównego na podstawie li tylko wniosku powoda, przedstawiającego jego subiektywny odbiór obrad walnego zgromadzenia oraz kontekst kwestionowanej czynności korporacyjnej. W ramach tego doraźnego środka postanowieniem można m.in. wstrzymać skuteczność czy wykonalność konkretnej uchwały. Co najważniejsze, orzeczenie to staje się skuteczne z chwilą jego podpisania przez sędziego, niezależnie od uprawnienia do jego zażalenia przez spółkę w ramach kontroli instancyjnej.

Rozmiar rzeczywistych kłopotów emitenta wywołanych pójściem na skróty przy organizowaniu procesów korporacyjnych, w szczególności walnych zgromadzeń, wykorzystany przez akcjonariusza skrywającego dotychczas niezadowolenie, może okazać się nad wyraz istotny. A z pewnością nie jest wart chwili nonszalanckiego braku profesjonalizmu.

Inwestycje
Szaleństwo na GPW. Analitycy i inwestorzy przecierają oczy ze zdumienia
Inwestycje
Mateusz Chrzanowski, Noble Securities: Brazylia i Indonezja nadzieją XTB
Inwestycje
Adam Stroniewski, Mennica Skarbowa: Złoto lubi ciężkie czasy
Inwestycje
Andrzej Bieniek, Esaliens TFI: Dyskonto na GPW wciąż jest duże
Inwestycje
Złoto chroni przed Trumpem, a bitcoin ciągle rozpala wyobraźnię inwestorów
Inwestycje
DAX walczy o nowe rekordy, chociaż analitycy spodziewają się nadchodzącej korekty