Jednym z niepokojących sygnałów jest czwartkowy wstępny odczyt PKB Singapuru. Okazało się, że tamtejsza gospodarka w I kwartale kurczyła się w tempie 10,6 proc. rocznie. Jak zauważył na Twitterze Adam Tooze, historyk gospodarczy z Uniwersytetu Columbia, te dane są o tyle wstrząsające, że azjatyckie państwo-miasto jest często przedstawiane jako przykład tego, jak należy walczyć z epidemią Covid-19 nie paraliżując gospodarki.
W odróżnieniu od większości państw, które zmagają się z epidemią, Singapur nie zdecydował się na zamknięcie szkół czy centrów handlowych. Postawił m.in. na powszechne testy, izolowanie potencjalnie chorych, pomiar temperatury przy wejściach do budynków itp. Mimo to, gospodarka znalazła się w najgłębszej od dekady recesji. Tamtejszy rząd spodziewa się obecnie, że w całym 2020 r. PKB spadnie o 1 do 4 proc. Ten drugi wynik byłby najgorszym w 50-letniej historii kraju.
Ekonomiści tłumaczą, że problemy Singapuru wynikają ze struktury jego gospodarki. Dużą rolę odgrywa tam turystyka, która zamarła w związku z zamknięciem granic dla przyjezdnych. Kołem zamachowym singapurskiej gospodarki jest też handel międzynarodowy, ale najważniejsi partnerzy handlowi też zmagają się z recesją.
Na to, co czekać może kraje, które walcząc z epidemią Covid-19 zdecydowały się na bardziej radykalne ograniczenia aktywności ekonomicznej, wskazują z kolei szacunki francuskiego urzędu statystycznego INSEE.
W ocenie INSEE, od wprowadzenia 17 marca stanu wyjątkowego aktywność w gospodarce Francji jest 35 proc. poniżej normalnego poziomu. To szacunek oparty m.in. na szybkich badaniach ankietowych wśród firm, a także na danych wysokiej częstotliwości dotyczących m.in. zużycia energii, wykorzystania środków komunikacji publicznej, płatności kartami itp. Francuscy statystycy podkreślają, że wyłaniający się z tych danych obraz sytuacji gospodarczej jest spójny z tym, że jedna trzecia pracujących zwykle Francuzów obecnie nie pracuje.