Jak oszacował wstępnie GUS, produkt krajowy brutto Polski wzrósł w 2023 r. realnie (tj. w cenach stałych) o 0,2 proc. po zwyżce o 5,3 proc. w 2022 r. Nie licząc pandemicznego 2020 r., gdy PKB zmalał o 2 proc., ubiegłoroczny wynik był najniższy od co najmniej 1996 r.
Samo w sobie to, że polska gospodarka była w 2023 r. w stagnacji, nie jest dużym zaskoczeniem. Ekonomiści ankietowani przez „Parkiet” pod koniec grudnia ub.r. przeciętnie szacowali, że PKB wzrósł o 0,5 proc. Dokładnie takie same były prognozy z końca 2022 r. (tylko inny był punkt wyjścia, bo wtedy ekonomiści szacowali, że w 2022 r. PKB zwiększył się o 4,7 proc.). Już wtedy było bowiem wiadomo, że w 2023 r. tempo wzrostu będzie pod silnym wpływem efektów czysto statystycznych, m.in. wysokiej bazy odniesienia w przypadku konsumpcji, którą w 2022 r. podbił napływ uchodźców z Ukrainy, oraz spadku aktywności w gospodarce pod koniec poprzedniego roku.
Czytaj więcej
Wyjątkowo niekorzystny układ kalendarza nie zatrzymał w grudniu ożywienia polskiej gospodarki. Spadek produkcji sprzedanej przemysłu okazał się znacznie mniejszy, niż oczekiwali ekonomiści, a wzrost produkcji budowlanej – znacznie większy.
Rozczarowała koniunktura w IV kwartale
Patrząc z tej perspektywy, w środowych danych GUS najciekawsze jest to, że wzrost PKB w 2023 r. okazał się niższy niż wskazywały szacunki z grudnia ub.r. Choć na pierwszy rzut oka różnica jest niewielka, wskazuje na to, że rozczarowała koniunktura w samym IV kwartale. Przed publikacją wstępnych danych o PKB w ub.r. ekonomiści szacowali, że w ostatnich miesiącach roku wzrost aktywności w gospodarce przyspieszył do około 2 proc. rok do roku z 0,5 proc. w III kwartale.
- Z naszych obecnych wyliczeń wynika, że PKB wzrósł w IV kwartale 23 r. o ok. 1 proc. rok do roku, przy stagnacji spożycia gospodarstw domowych i kontynuacji wzrostu inwestycji – napisali ekonomiści z ING Banku Śląskiego. Według nich spożycie gospodarstw domowych, czyli konsumpcja, wzrosła w ostatnich miesiącach ub.r. realnie o zaledwie 0,1 proc. rok do roku, czyli nawet mniej niż w III kwartale (0,8 proc.). To spore zaskoczenie, bo pod koniec ub.r. wyraźnie wzrosły realne (skorygowane o wpływ inflacji) dochody gospodarstw domowych, co – jak powszechnie oczekiwali ekonomiści – powinno było przełożyć się na odbicie popytu.