- Główną przyczyną tej recesji będzie szok kosztowy dla firm, to zaciąży na inwestycjach. Już teraz firmy wskazują, że koszty to główna bariera dla inwestycji. Presja inflacyjna, w połączeniu z podwyżkami stóp procentowych, stłumi też wzrost konsumpcji. Spadek podaży pieniądza M1 (gotówka plus depozyty bieżące – red.) w ujęciu realnym to właśnie przejaw tego, że w gospodarce maleje preferencja płynności. Gospodarstwa domowe i firmy przesuwają pieniądze na depozyty terminowe, co oznacza, że zamierzają mniej wydawać – powiedział „Parkietowi” Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP. Odniósł się do tego, że wąsko rozumiana podaż pieniądza - czyli tzw. agregat M1, który obejmuje gotówkę w obiegu oraz depozyty bieżące w bankach - wzrosła w maju o 2,7 proc. rok do roku, po zwyżce o 5,1 proc. w kwietniu. To najsłabszy wynik od 2012 r. W ujęciu realnym, czyli po uwzględnieniu inflacji, podaż pieniądza zmalała aż o 11,2 proc. rok do roku. Dla porównania, w 2012 r. spadała maksymalnie 4,9 proc. rok do roku.
- Wsparciem dla recesyjnego scenariusza jest to, że ograniczenie dostaw surowców z Rosji do Europy następuje wcześniej niż sądziliśmy. To przyczyni się do pogorszenia koniunktury w strefie euro i pośrednio także u nas – dodał Bujak.
Ekonomiści z PKO BP przewidują, że nakłady brutto na środki trwałe (inwestycje) zmaleją w tym roku realnie (w cenach stałych) o 2 proc., a w 2023 r. wzrosną o 6,1 proc. Z kolei wydatki konsumpcyjne w br. wzrosną aż o 6,2 proc., czyli nawet bardziej niż w 2021 r., a w 2023 r. tylko o 2,2 proc. W tym roku konsumpcji sprzyja jednak napływ uchodźców z Ukrainy.
Spowolnienie gospodarcze, w tym tzw. techniczna recesja, schłodzą nieco koniunkturę na rynku pracy, tłumiąc m.in. wzrost płac. W ocenie analityków z PKO BP, nie dojdzie jednak do wzrostu bezrobocia – przeciwnie, stopa bezrobocia będzie malała, chociaż to w pewnym stopniu będzie spowodowane wzrostem populacji osób aktywnych zawodowo (pracujących i bezrobotnych) w związku z napływem uchodźców.
- Na rynku pracy są pewne bufory, które powinny zapobiec wzrostowi bezrobocia. W punkcie startowym mamy wysoką liczbę wakatów, czyli niezaspokojony popyt na pracowników. W pierwszej kolejności osłabienie popytu na pracowników poskutkuje spadkiem liczby wakatów, a nie miejsc pracy. Do tego mamy dużo tymczasowych pracowników z zagranicy. Nie chodzi tylko o Ukraińców, w tym uchodźców, ale też pracowników z Azji. Ewentualne zwolnienia w pierwszej kolejności będą dotykały właśnie tych tymczasowych pracowników, bo jest to dla firm łatwiejsze. Po trzecie, ryzyko wzrostu stopy bezrobocia ograniczane będzie przez spadek liczby osób w wieku produkcyjnym, naturalne odejścia na emeryturę. Ponadto spodziewamy się, że pracodawcy będą chomikowali pracowników z obawy, że potem nie będą mogli znaleźć nowych. Na razie bowiem wydaje się – i takie są oczekiwania firm – że to będzie krótkie spowolnienie – tłumaczy Bujak.
Recesja istotnie przyczyni się do spadku inflacji, chociaż będzie to widoczne głównie w tzw. bazowych kategoriach towarów i usług. Inflacja bazowa, nie obejmująca cen energii i żywności, wynieść ma w 2023 r. średnio 4,5 proc. rok do roku, po 8,2 proc. w br. Dla porównania, inflacja ogółem zwolni minimalnie: do 11,5 proc. z 13,1 proc. w br. Powyżej 10 proc. będzie się utrzymywała jeszcze co najmniej do połowy przyszłego roku. Ekonomiści z PKO BP założyli przy tym, że tzw. Tarcza Antyinflacyjna, czyli czasowe obniżki podatków pośrednich od żywności i paliw, wygaśnie z końcem br.