To miał być dzień podwyższonej zmienności na rynkach i faktycznie taki był. Jednocześnie był to także dzień niespodzianek, a niektóre z nich były nawet całkiem miłe.
Pierwszą niespodzianką było oczywiście stosunkowo łatwe zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA. Zgodnie z założeniami, rynki realizowały więc scenariusz mocniejszego dolara oraz wzrostów na Wall Street. Kiedy jednak mowa o giełdach pojawiła się jednak też kolejna niespodzianka. Wbrew oczekiwaniom początek notowań na europejskich giełdach nie przyniósł spadków, jak to zakładano w scenariuszu zwycięstwa Trumpa. Byki poczynały sobie śmiało, a WIG20 w pewnym momencie notowań zyskiwał około 1,5 proc.
W drugiej części dnia sytuacja zaczęła jednak się komplikować i inwestorzy zaczęli wracać do pierwotnych założeń rynkowych na okoliczność wyborów. Główne europejskie indeksy oddały więc poranne zyski i zjechały pod kreskę. WIG20 bronił się przed atakiem podaży do ostatniej chwili. Efekt? Zakończył dzień 0,2 proc. na plusie, ale patrząc na zachowanie innych indeksów europejskich można powiedzieć, że wynik ten wstydu nam nie przynosi.
Inną kwestią jest to, że Europa mocno odstawała od Wall Street, które nowego prezydenta przywitało historycznymi szczytami. Tam indeksy po starcie notowań zyskiwał około 2 proc.
Czytaj więcej
Amerykanie wybrali 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Po raz drugi został nim kandydat Partii Republikańskiej Donald Trump. Jak na to wydarzenie reagują rynki?