Błyskawiczny powrót amerykańskiego S&P 500 z poziomu najniższego od trzech miesięcy, do którego sprowadziła go przecena na początku sierpnia, w okolicę rekordu, z jednej strony pokazuje, że giełdowe byki nie dają tak łatwo za wygraną.

Z drugiej, ma to też swoją cenę. Podczas gdy na początku sierpnia akcje amerykańskich blue chips stały się nieco tańsze, to po powrocie w okolicę szczytu znów są dość drogie wg historycznych standardów. Wskaźnik ceny do prognozowanych zysków (forward P/E) sierpień kończył znów powyżej 21,0. Nasze obliczenia pokazują, że podobny poziom wycen zwiastował raczej skromne przyszłe, długoterminowe stopy zwrotu.

Zmiana S&P 500 w kolejnych 10 latach (startując z takiego pułapu P/E) wahała się od wartości lekko ujemnych (!) do co najwyżej 2-3 proc. w skali roku (plus dywidendy). Z ponownie wysokimi wycenami S&P 500 wkracza tymczasem w najbardziej problematyczny sezon roku, czyli wrzesień oraz – w tym roku poprzedzający bezpośrednio jesienne wybory prezydenckie w USA (kolejny powód do nerwowości) – październik.

Pierwszym poważnym testem dla powracającego silnego optymizmu na Wall Street będą piątkowe dane z rynku pracy. Przypomnijmy, że miesiąc temu to właśnie te odczyty okazały się bezpośrednim impulsem do przerodzenia się korekty spadkowej w mocne tąpnięcie, bo nagle przestraszono się widma recesji. Tym razem prognozowany jest lekki spadek stopy bezrobocia z 4,3 proc., czyli z poziomu najwyższego od prawie trzech lat.