Moex (dawny Micex) jest w okresie liczonym od początku roku najgorszym głównym indeksem giełdowym świata. Lepiej od niego radził sobie nawet główny indeks giełdy w Colombo, na pogrążonej w kryzysie Sri Lance, który stracił 29 proc. Moex odbił się od tegorocznego dołka jedynie o 10 proc., a od szczytu z października 2021 r. spadł o 21 proc. Wrócił na poziom marca 2020 r., czyli z okresu covidowej paniki na rynkach.
O ile Moex miał swój dołek we wrześniu (co było związane z mobilizacją w Rosji), to RTS osiągnął go w lutym. Od tamtego momentu zyskał ponad 30 proc., ale od szczytu z października 2020 r. spadł o 48 proc. Jest on obecnie na podobnym poziomie jak na jesieni 2016 r.
Czytaj więcej
Kurs jena, który w listopadzie zanotował spektakularne odbicie, od tamtego czasu zaczął się stabilizować. Mimo odrobienia części strat japońska waluta wciąż należy do trzech najsłabszych w tym roku ważniejszych środków płatniczych, tracąc do dolara około 16 proc.
Toksyczne aktywa
Szkody, których doznał w tym roku rosyjski rynek akcji, na tym się jednak nie kończą. Sankcje wprowadzone przez zachodnie rządy po rosyjskiej inwazji na Ukrainę sprawiły bowiem, że rosyjskie akcje stały się toksyczne dla inwestorów zagranicznych. Nie mogą oni kupować wielu z nich bez narażania się na kary. ETF-y śledzące akcje z giełdy moskiewskiej zostały zamrożone lub zakończyły działalność. Papiery rosyjskich spółek zostały też usunięte z międzynarodowych indeksów. To, że są jeszcze zachodni inwestorzy posiadający akcje notowane na giełdzie moskiewskiej, jest głównie skutkiem tego, że nie mogą ich łatwo sprzedać, po tym gdy władze rosyjskie wprowadziły przepisy dotyczące kontroli przepływu kapitału. Krajowi inwestorzy nie są natomiast na tyle silni, by doprowadzić do znaczącego odbicia na giełdzie moskiewskiej.