W czwartek przed sesją firma poinformowała o kontrakcie na sprzedaż do USA. Nie jest duży, wynosi 3 mln USD. Rynek odebrał informację pozytywnie, kurs akcji rósł chwilowo nawet o 10 proc. Czy ten worek z kontraktami w USA się rozwiązał?
Pierwsze koty za płoty. Amerykanie szybko podejmują decyzje. Wchodząc do Skandynawii, dopiero po trzech latach od momentu rozpoczęcia tam współpracy z inwestorami, z architektami zdobyliśmy pierwszy kontrakt. W Stanach aktywnie zaczęliśmy działać w lutym. Mamy pierwszy kontrakt, kolejne ofertujemy. Będziemy też pracować nad naszymi produktami do masowej sprzedaży. Liczymy na dachówkę fotowoltaiczną. Pod Stany szykujemy osobną wersję fotowoltaicznych płyt elewacyjnych – PhotonWall. Kontrakt, który podpisaliśmy, dotyczy 3 tys. mkw. fotowoltaicznych rozwiązań za 3 mln USD. To łatwy przelicznik, 1000 dolarów za metr. Cena mniej więcej 30–40 proc. wyższa, niż ofertujemy w Europie.
Na ile można szacować wartość ofert złożonych przez spółkę w USA?
W przeliczeniu na naszą walutę w tej chwili oczekujemy na rozstrzygnięcie ofert w Stanach wartych około miliarda złotych. Wszystkie pozostałe kraje łącznie z Polską, gdzie poszły nasze oferty, to jest drugi miliard.
Cel sprzedaży na ten rok to 400 mln zł. Po I kw. jest tylko około 40 mln zł…
Cel jest ambitny. Biorąc pod uwagę, że w 2023 r. mieliśmy około 200 mln zł sprzedaży, to oczekujemy dwukrotnego wzrostu. Zdaję sobie sprawę, że poprzeczka jest postawiona wysoko, ale ten cel utrzymujemy.
Czy sprzedaż na rynkach zagranicznych jest bardziej rentowna niż w Polsce, podał pan przykład kontraktu w USA?