W ciągu dwóch dni od debiutu spółki Mentzen wycena jej akcji w stosunku do ceny z oferty publicznej urosła o 75 proc. Czy pana zdaniem taka skala zwyżek jest uzasadniona? Czy fundamenty spółki rzeczywiście uzasadniają kapitalizację rzędu 60–70 mln zł?
Gdy wyceniałem spółkę na potrzeby oferty publicznej na poziomie 32–36 mln zł, zależało mi na tym, żeby inwestorzy mogli porządnie zarobić na debiucie, co udało się rewelacyjnie. Ja swoją robotę wykonałem dobrze.
Pojawiają się opinie, że tak duże zainteresowanie spółką jest efektem tego, że jest pan osobą znaną w przestrzeni publicznej.
Nie odpowiadam za decyzje inwestorów, którzy swoim popytem na akcje Mentzen wykręcili kapitalizację w okolicach 70 mln zł. Zachęcam oczywiście do spekulowania na akcjach mojej spółki, na bawieniu się w jej shortowanie lub próbę wystrzelenia jej kursu w kosmos. Ale każdy to robi na własne ryzyko.
Czy prowadzenie aktywnej działalności na scenie politycznej nie będzie stało na przeszkodzie w zarządzaniu spółką giełdową?