Utrzymywanie relacji z inwestorami, informowanie ich o sytuacji rynkowej i wyjaśnianie im zawiłości biznesu to jeden z głównych obowiązków spółek publicznych. Dotyczy to także inwestorów indywidualnych, czyli najsłabszej grupy, która nie ma tyle czasu ani takiego zaplecza analitycznego co inwestorzy instytucjonalni. Są też bardziej rozdrobnieni i w spółkach z rozproszonym akcjonariatem, w których nie ma TFI i OFE, trudno im zablokować niekorzystne propozycje. Dlatego o tę najsłabszą inwestorską populację spółki powinny dbać szczególnie. Sprawdziliśmy, jak z zapytaniami drobnych inwestorów poradziły sobie firmy z WIG20 i mWIG40.
Jak sprawdzaliśmy emitentów
Podając się za inwestora indywidualnego, rozesłaliśmy po dwa pytania do każdej z tych 60 najbardziej płynnych firm notowanych na GPW. Zapytania były dostosowane do działalności firm, np. te energetyczne pytaliśmy o wpływ ostatniego wzrostu cen energii na ich biznes, odzieżowe i obuwnicze o planowane tempo wzrostu w kolejnych latach, banki o akcję kredytową lub sprawę ustawy frankowej, twórców gier o planowane premiery, a producentów ogólnie o ceny surowców i koniunkturę na ich rynku. W przypadku spółek, których kurs akcji ostatnio mocno spadał, pytaliśmy o powody przeceny. Prawie każdą z firm zapytaliśmy też o plany dotyczące dywiedend (możliwość utrzymania lub zwiększenia wskaźnika wypłaty albo o szansę na powrót do dzielenia się zyskiem czy jego rozpoczęcie w przypadku firm, które tego nie robiły). Poprosiliśmy o możliwie szybką odpowiedź, nie podając jednak konkretnego terminu, do którego oczekujemy jej nadesłania. Przyjęliśmy, że najlepsi powinni zrobić to w ciągu 24 godzin, ale sama terminowość nie była podstawowym kryterium w łącznej ocenie.
Za najważniejsze uznaliśmy jakość odpowiedzi. To pozornie subiektywny element oceny, ale dość łatwo stwierdzić, na ile były one merytoryczne i czy faktycznie odpowiadały na pytania inwestora, zwiększając jego wiedzę o spółce. Wielkość odpowiedzi nie miała znaczenia, czasami lakoniczne zdanie lepiej zaspokajało ciekawość pytającego niż inwestorska nowomowa skopiowana z prezentacji. Pod uwagę braliśmy też terminowość nadesłania maila odpowiedzi oraz przejrzystość i łatwość pozyskania kontaktu ze strony relacji inwestorskich. Tym dwóm elementom przypisaliśmy wagę 1, zaś jakości odpowiedzi – 2. Noty przyznawaliśmy w skali 1–5 (niedostatecznie – bardzo dobrze), do zdobycia było więc 30 pkt przeliczanych na ocenę (maksymalna łączna nota to 5).
Wciąż wiele firm ignoruje inwestorów
Wyraźnie lepiej poradziły sobie największe firmy. Średnia ocen w WIG20 wyniosła 3,9 wobec 2,8 w mWIG40, co należy ocenić jako słaby rezultat. Głównym powodem była stosunkowo duża liczba spółek średniej wielkości, które nie odpowiedziały na nasze pytania, co automatycznie oznaczało przyznanie oceny niedostatecznej. W mWIG40 było aż 17 takich spółek, a w WIG20 – cztery (rezultaty są na wykresach).
Jeśli spółka odpowiadała, to z reguły robiła to bardzo szybko – zwykle w ciągu doby, ale większość przesyłała informacje już po paru godzinach. Rekordzistą okazał się Eurocash, którego dyrektor ds. relacji inwestorskich Cezary Giza odpowiedział już po pół godzinie (mimo że mail wysłaliśmy po godz. 23). – W naszej codziennej pracy nie ma różnicy, czy pomagamy inwestorowi indywidualnemu, czy osobom pracującym dla największych funduszy. Skoro ta osoba wyraziła zainteresowanie spółką i zadaje pytania, trzeba jej pomóc w jak najlepszym zrozumieniu naszej działalności. Inwestor indywidualny zazwyczaj inwestuje własne oszczędności, wierząc w przyszłość spółki. Trzeba na tę osobę spojrzeć z perspektywy siebie, jak ja chciałbym być potraktowany jako inwestor przez przedstawicieli spółki, w którą chcę zainwestować – mówi Giza. Podkreśla, że do każdego inwestora należy podchodzić tak samo, traktować go profesjonalnie i rzeczowo odpowiadać na pytania i wątpliwości.