Kto nie sprzeda papierów w wezwaniu, pozostanie akcjonariuszem dywidendowej spółki nienotowanej – taki przekaz zdaje się płynąć z ostatnich ruchów menedżerów Ropczyc dążących do delistingu firmy.
Zarząd zarekomendował wypłatę rekordowej dywidendy, po 1,6 zł na akcję wobec 1 zł rok wcześniej. Mimo pandemii producent materiałów ogniotrwałych dla przemysłu utrzymał zysk rzędu ponad 27 mln zł. Ropczyce od 2012 r. regularnie dzielą się zyskami, akcjonariusze otrzymali dotychczas łącznie 7,05 zł na walor.
Warunki wyjścia z inwestycji prezentują się skromnie na tle oczekiwań. Porozumienie akcjonariuszy ogłosiło wezwanie do sprzedaży wszystkich papierów znajdujących się w rękach udziałowców mniejszościowych, czyli 16,9 proc. Menedżerowie kontrolują co prawda 55,1 proc. walorów, ale Ropczyce mają jeszcze 28 proc. akcji własnych, które zgodnie z przepisami dolicza się do stanu posiadania akcjonariuszy większościowych. W przypadku sukcesu wezwania wzywający będą mieć zatem 100-proc. udział. Zapowiedziano już zwołanie walnego zgromadzenia w sprawie wycofania akcji z GPW.
Największe pakiety mają kupić austriacki akcjonariusz Interminex (prawie 750 tys.) oraz wieloletni prezes Józef Siwiec (blisko 130 tys. za 3,45 mln zł).
Cena w wezwaniu została ustalona na 26,73 zł, czyli na minimalnym dopuszczanym przepisami poziomie (to średni kurs z trzech miesięcy. Z sześciu wynosi 24,35 zł). Podane warunki spowodowały przecenę papierów na giełdzie o nawet ponad 10 proc., do 30,4 zł. W ostatnich dniach akcjami handlowano po nawet 34 zł. Kiedy główni gracze planują wykupić mniejszościowych, ci drudzy lubią się odwoływać do wartości godziwej, choćby do wartości księgowej, a ta na koniec września wynosiła 47,7 zł na walor (66,3 zł, pomijając akcje własne).