Podpowiedzią dla dalszych kierunków prac mogą być tu doświadczenia rynku europejskiego.
Na rynku funduszy luksemburskich od wielu lat funkcjonują tzw. opłaty dystrybucyjne (distribution fee, maintenance fee, service fee etc.). Opłaty te – pomijając różnice w zakresie tytułu ich ponoszenia - mają dwie istotne wspólne cechy.
Po pierwsze stanowią one koszt funduszu ponoszony z jego aktywów. Rozliczenie takiej opłaty nie następuje poprzez wynagrodzenie towarzystwa – co prowadzi do transparentności dla uczestnika. Uczestnik widzi i zna zarówno tytuł takich opłat, jak i ich maksymalną wysokość. Może także zsumować je z innymi opłatami i wynagrodzeniem Towarzystwa i ocenić na jakiego rodzaju koszt łączny narażona jest inwestycja. Opłata jest de facto dobrowolna – poprzez wybór wystandaryzowanych kategorii jednostek uczestnictwa uczestnik może zdecydować albo o skorzystaniu z obsługi dystrybutora, wybrać oczekiwany poziom jakości (zakres) usługi, albo o rezygnacji z tej obsługi i nabyciu jednostki sprzedawanej bezpośrednio przez Fundusz. Okazuje się także, iż łączna wartość opłat dystrybucyjnych oraz management fee jest niejednokrotnie znacznie wyższa od analogicznej pozycji (wynagrodzenia za zarządzanie) pobieranej przez porównywalne fundusze polskie.
Po drugie Standardowe postanowienia prospektowe funduszu zagranicznego wskazuje, iż opłata dystrybucyjna jest płatna „w celu w celu zrekompensowania kosztów finansowania i wydatków poniesionych w związku ze sprzedażą tytułów uczestnictwa". Powszechnie stosowane jest naliczanie tej opłaty procentowo od średniej wartości aktywów netto. Jest to więc klasyczne wynagrodzenie prowizyjne przyznawane dystrybutorowi. Pod rządami Dyrektywy MiFID II. W świetle prawa.
W odniesieniu do przepisów krajowych sam fakt, iż koszt takiej opłaty ponoszony byłby z aktywów Funduszu, nie zaś rozliczne poprzez Towarzystwo, wyłączyłby stosowanie przepisów anty-zachętowych. Wstępnie można wręcz postawić tezę, że wprowadzenie opłaty dystrybucyjnej do statutu polskiego funduszu inwestycyjnego (czy to otwartego, czy zamkniętego) mogłoby odbyć się nawet bez potrzeby modyfikacji obowiązujących przepisów. W funduszach otwartych i tak tego rodzaju zmiana (de facto wprowadzenie nowej kategorii jednostek uczestnictwa) byłaby poprzedzona postępowaniem przed KNF. W przypadku funduszy zamkniętych wystarczyłaby emisja nowej „kategorii" certyfikatów z autonomicznym katalogiem kosztów uwzględniającym opłaty dystrybucyjne, co godziłoby prawa nabyte dotychczasowych i nowych uczestników.
Czy wolno funduszowi inwestycyjnemu płacić dystrybutorowi za pozyskiwanie aktywów? W naszym odczuciu jak najbardziej tak. Jeżeli przyjąć, iż tytułem poboru opłaty – śladem konstrukcji luksemburskich jest zrekompensowanie wydatków poniesionych w związku ze sprzedażą tytułów uczestnictwa a fundusz inwestycyjny zajmuje się w istocie inwestowaniem zgodnie z założeniami polityki inwestycyjnej środków zgromadzonych od uczestników – to dlaczego odmawiać mu narzędzi do gromadzenia tych środków?