W listopadzie zaczęła się próbna praca jednostki węglowej na 1075 MW w Elektrowni Kozienice. Testy zaplanowane były na 720 godzin.
Choć traderzy mówią o sporej zmienności pracy jednostki w pierwszych tygodniach (ubytki mocy sięgały nawet 400–600 MW w ciągu dwóch godzin), to chwalili ją za przewidywalność. Każde włączenie i wyłączenie odnotowane było stosownym raportem. – Widać było, że Enea próbuje szybkość reakcji nowej jednostki – tłumaczy Michał Borg, starszy trader w firmie Fiten.
Czy będzie taniej?
– Wydaje się, że spółka oferowała energię w czasie testów z nowego bloku po niskich cenach. Co prawda blok mógł w tym czasie pracować tylko na potrzeby rynku bilansującego (ceny na nim przekładają się na rynek spot – red.), jednak widać było, że kiedy jest włączany, ceny na rynku bilansującym zauważalnie spadały, po wyłączeniu zaś wraz ze zmniejszeniem podaży znów szły do góry – opisuje pierwsze tygodnie Borg.
Zaznacza jednocześnie, że z pełną oceną wpływu Kozienic na rynek energii należy poczekać przez kolejny miesiąc. Po ich oficjalnym odpaleniu Enea nie tylko będzie oferować prąd po bardziej rynkowych cenach, ale też zmieni się samo otoczenie. Od stycznia znika z systemu blok na 600 MW w Adamowie należący do ZE PAK.
– Wejście Kozienic do systemu powinno spowodować presję na spadek cen na rynku hurtowym. Nie spodziewam się jednak znaczących zmian ze względu na stosunkowo jednolitą strukturę systemu energetycznego, składającego się głównie z jednostek węglowych – argumentuje z kolei Aleksander Śniegocki, analityk z think tanku WiseEuropa.