Pierwsze sesje lutego należały do byków. Niestety, w środę wróciły styczniowe strachy. Mowa o inflacji. Szacunkowy odczyt HICP ze strefy euro wyniósł 5,1 proc., przy średniej prognoz na poziomie 4,4 proc. W efekcie szefowa Europejskiego Banku Centralnego Christine Lagarde zmieniła podczas czwartkowej konferencji retorykę i nie wykluczyła podwyżek stóp już w tym roku. Tym samym europejski bank dołączył do reszty jastrzębiej stawki, a to oznacza, że rynki pieniężny i dłużny stają się coraz bardziej konkurencyjne wobec rynku akcji.
W tym kontekście nie dziwi fakt, że o ile tydzień zaczął się odreagowaniem słabego stycznia, o tyle kończył się już powrotem podaży.
Czy zmieniamy kierunek
Ów powrót zbiegł się w czasie z testem ważnej średniej kroczącej, a konkretnie 50-sesyjnej. WIG zdołał ją tylko naruszyć na poziomie 69 000 pkt, by w piątek po południu być już 1500 pkt niżej. WIG20 zachował się podobnie – przetestował średnią przy 2250 pkt, a następnie spadł w dwie sesje blisko o 50 pkt. Relatywnie najsilniejszy mWIG40 też skapitulował, a relatywnie najsłabszy sWIG80 nawet do średniej się nie zbliżył. Jeśli ta niemoc przyniesie retest styczniowych dołków na wykresach wymienionych indeksów, to mówienie o tym, że właśnie zmieniamy kierunek długoterminowego trendu na spadkowy, stanie się bardziej zasadne. Oczywiście przebicie w górę „pięćdziesiątki" poprawi techniczną optykę rynku, ale żeby mówić o powrocie do hossy, potrzebny jest ruch powyżej lokalnych szczytów sprzed miesiąca. A do nich wciąż daleko...