Paszporty energetyczne przestaną być fikcją?

Świadectwa charakterystyki energetycznej obowiązkowe są już dziś, choć traktowane bez powagi. Co zmieni wprowadzenie klas?

Publikacja: 13.07.2024 17:03

Nowe świadectwa mają zawierać informacje, jak poprawić efektywność energetyczną budynku. Ale muszą b

Nowe świadectwa mają zawierać informacje, jak poprawić efektywność energetyczną budynku. Ale muszą być rzetelnie przygotowane – a to największe wyzwanie systemowe.

Foto: AdobeStock

Do 16 sierpnia trwają konsultacje w sprawie rozporządzenia ministra rozwoju o nowych świadectwach charakterystyki energetycznej. Nieruchomości zostaną podzielone na klasy od A do G. Celem unijnej polityki jest wzrost świadomości właścicieli budynków o efektywności energetycznej i docelowo poprawa sytuacji (obniżenie emisyjności, zmniejszenie kosztów eksploatacji). Eksperci podkreślają, że w przypadku nieruchomości mieszkaniowych nic się nie zmieni: dziś świadectwo jest obowiązkowe przy sprzedaży i wynajmie – i tak pozostanie. Nie będzie też przymusu podniesienia efektywności. System ma działać na zasadzie motywowania i programów wsparcia finansowego. To zresztą zapowiedział minister rozwoju Krzysztof Paszyk.

Gra w klasy

– Utnę spekulacje, że rozporządzenie o wprowadzeniu klas energetycznych budynków miałoby wprowadzać nowe obowiązki dla właścicieli budynków jedno- czy wielorodzinnych. Obowiązek sporządzenia świadectw dla nowych budynków obowiązuje od 2009 r., a od 2023 r. dla wszystkich budynków w przypadku ich wynajmowania lub sprzedaży. W obecnym projekcie rozporządzenia zmienia się jedynie metodologia, sposób i wzór świadectwa – mówi Mariusz Okuń, rzeczoznawca.

Dziś na dokumencie mamy suwak z zaznaczonymi parametrami zużycia energii pierwotnej i końcowej. Klasy, jak na sprzęcie AGD, będą czytelniejsze i pokażą, jak nieruchomość wypada na tle rynku.

– Dotychczas z podejściem do wykonywania paszportu energetycznego bywało różnie, co odbijało się na ich jakości i faktycznej przydatności. W obecnej kryzysowej sytuacji zapewne podeście się zmieni, najlepszym bodźcem do oszczędzenia są czynniki ekonomiczne. Rosnące ceny energii automatycznie przekładają się na wzrost kosztów utrzymania nieruchomości w wieloletnim okresie eksploatacji – mówi Okuń.

Charakterystyka energetyczna budynku zostanie określona na podstawie kilku parametrów. – Chodzi o to, żeby do zasilenia budynku w energię na potrzeby ogrzewania, klimatyzacji, wentylacji i przygotowania ciepłej wody zużyto jak najmniej nieodnawialnej energii, czyli wykorzystano minimalną ilość paliw kopalnych. Całkowicie nowym parametrem będzie ocena wskaźnika względnej emisji CO2 z budynku przedstawiona również w formie graficznej. Jednak chyba najistotniejszym elementem będzie przedstawienie zaleceń działań modernizacyjnych dotyczących poprawy charakterystyki energetycznej budynku. Chyba że nie będzie racjonalnej możliwości takiej poprawy w porównaniu z obowiązującymi wymaganiami zawartymi w przepisach techniczno-budowlanych – mówi Okuń.

Ekspert podkreśla, że jak zwykle nowe przepisy zweryfikuje rynek. – Skoro jednak kupujemy pralki czy lodówki niskoenergetyczne, to dlaczego nie mielibyśmy stawiać i kupować niskoemisyjnych budynków, dbając o swój portfel? Należy pamiętać, że rząd przewiduje wiele programów i dopłat, szczególnie dla najuboższych – mówi Okuń.

– Właściciele i użytkownicy nieruchomości mieszkalnych nie powinni się martwić wprowadzeniem klas energetycznych budynków, bo żadnych kar czy wywłaszczeń, o których można przeczytać w mediach, z tego tytułu nie będzie – mówi Dorota Bartosz, dyrektorka ds. zrównoważonego budownictwa w Polskim Stowarzyszeniu Budownictwa Ekologicznego PLGBC. – Jedyną karą za niskie klasy energetyczne będą, ze względu na rosnące ceny energii, wysokie koszty eksploatacyjne – ale tak by było i bez wyznaczania wspomnianych klas. Dlatego też świadomość, jak efektywny energetycznie jest nasz budynek, pozwoli na racjonalne podejmowanie działań modernizacyjnych – dodaje.

W przypadku nowych domów i bloków postawione będą wymagania spełnienia konkretnej klasy energetycznej, najprawdopodobniej B. W przypadku istniejących budynków klasa energetyczna będzie brana pod uwagę przez nabywców czy najemców, a więc może wpływać na wartość rynkową nieruchomości.

Mariusz Okuń zaznacza, że w celu podniesienia jakości świadectw przewiduje się, by audytorzy odbywali obowiązkową kontrolę w budynku i wykorzystywali istniejącą dokumentację techniczną, co jest podyktowane występującymi nadużyciami.

Jan Ruszkowski, ekspert w departamencie energii i zmian klimatu w Konfederacji Lewiatan, ocenia to wręcz jako piętę achillesową całego systemu.

– Dzięki wprowadzeniu klas właściciele, nabywcy i najemcy domów i mieszkań zyskają lepsze narzędzia do oceny wartości rynkowej nieruchomości i szacowania kosztów utrzymania, a przy inwestycjach termomodernizacyjnych czytelniejszą miarę oceny efektów. Doświadczenia naszych sąsiadów z UE, które dzięki wcześniejszemu wprowadzeniu klas energetycznych zdążyły już poprawić transparentność swojego rynku nieruchomości, pozwalają oszacować, o ile wyższą wycenę rynkową zyskują domy czy mieszkania o wyższych klasach energetycznych – mówi Ruszkowski. – Powinniśmy się martwić o jedno: by informacje o klasie energetycznej miały realną wartość, muszą być przyznawane w sposób rzetelny, a na straży tej rzetelności musi stać porządna metodyka i ramy prawne, które mamy szansę zmienić w ramach konsultacji. To pięta achillesowa całego systemu. Każdy z nas, decydując się na kupno lub wynajem domu, chciałby, by przypisana mu klasa energetyczna była prawdziwa. Osoby, które o tym decydują, muszą mieć kompetencje, muszą się choć trochę przyłożyć (choćby pofatygować na miejsce, zbadać dokumentację i stan techniczny), ponosić realną odpowiedzialność zawodową za dokumenty, które wystawiają. System musi być szczelny. Tego domagajmy się od regulatora – podkreśla. Przytacza dane Stowarzyszenia Certyfikatorów i Audytorów Energetycznych: za połowę zarejestrowanych świadectw energetycznych odpowiada około 60 osób na... 40 tys. uprawnionych.

Dużo wampirów

Aleksandra Stępniak, przewodnicząca stowarzyszenia Fala Renowacji, również podkreśla, że wprowadzenie klas energetycznych nie narzuca żadnych dodatkowych obowiązków dla właścicieli oraz najemców mieszkań i domów ani nie wymusza przeprowadzania obowiązkowych renowacji budynków.

Ekspertka ocenia przy tym, że zaproponowane przez resort przedziały klas energetycznych są zbyt rygorystyczne. W takim układzie bowiem zdecydowana większość budynków mieszkalnych w Polsce znajdzie się w najniższej klasie G, tymczasem unijna polityka zakłada, by było to około 20 proc. zasobów budowlanych o najniższych parametrach charakterystyki energetycznej. Klasę G – tzw. wampira energetycznego – mają otrzymać w Polsce budynki o parametrze EP (zużycie energii pierwotnej) powyżej 150 kWh na mkw. rocznie. – Nadanie klasy G budynkom o takim parametrze nie doprowadzi do możliwie równomiernego podziału liczby budynków w poszczególnych klasach, a to zakłada dyrektywa budynkowa EPBD. Jeśli przyjmiemy, że klasa G to EP powyżej 150 kWh, przedziały dla pozostałych klas są bardzo wąskie, co może zniechęcać do działań i przechodzenia na wyższe klasy – mówi Stępniak. Dodaje, że we Francji klasa G to EP powyżej 450 kWh.

Budownictwo
Sprzedaż mieszkań wytraca tempo. Co czeka spółki w II półroczu?
Budownictwo
Kurs akcji Torpolu na giełdzie wraca do hossy? Rekordowy portfel zamówień spółki
Budownictwo
Prezes Mirbudu: Szukamy sojuszników z rynku kolejowego
Budownictwo
Murapol trzyma się ambitnego celu sprzedaży
Budownictwo
W czerwcu sprzedaż mieszkań drgnęła, firmy najwyraźniej mocniej się postarały
Budownictwo
Najwspanialsze bańki rynku nieruchomości w Europie