Dla inwestorów giełdowych analizowanie typowych spółek niefinansowych opiera się głównie na rachunku zysków i strat oraz przepływów pieniężnych (przede wszystkim z działalności operacyjnej), mniej skupiając się na bilansie, który jeśli już przykuje uwagę, to ze względu na zadłużenie. Banki to jednak zupełnie inna para kaloszy i wymagają innego podejścia do analizy niż typowe firmy.
Najpierw bilans, potem rachunek
Kiedyś, na jednej z konferencji, prezes mBanku Cezary Stypułkowski opowiedział żart o szefie banku, który po latach udanych rządów odszedł na emeryturę. Jego następca, chcąc poznać sekret sukcesu poprzednika, zajrzał do jego szuflady. Znalazł tam kartkę, na której widniało tylko jedno zdanie: „Aktywa po lewej stronie, pasywa po prawej".
W przypadku banków to właśnie bilans jest kluczowym elementem analizy. Przepływy pieniężne zaś – ze względu na specyfikę tej branży – mają marginalne znaczenie, a jedynym ich uchwytnym elementem jest wypłata dywidendy. W aktywach największą uwagę należy zwrócić na wartość i dynamikę kredytów, w pasywach zaś na depozyty i kapitał własny, które finansują podstawową działalność banków, czyli udzielanie kredytów. To ważne, bo banki to mocno regulowany sektor (więcej w ramce poniżej) i zmiany w bilansie przełożą się w przyszłości na rachunek wyników. W tym drugim obszarze największe znaczenie ma wynik odsetkowy (różnica między dochodami i kosztami odsetkowymi, czyli odpowiednio odsetkami pobieranymi od klientów a płaconymi przez bank), czyli najważniejsze źródło zarobku sektora odpowiadające za dwie trzecie jego przychodów – to ten element w ostatnich latach, dzięki wzrostowi salda kredytów i marży odsetkowej netto (NIM), był motorem poprawy zysków banków w Polsce. NIM to pomocny wskaźnik, który uzyskuje się, dzieląc wynik odsetkowy przez średnią wartość aktywów odsetkowych w danym okresie. Pokazuje, jak duży wynik odsetkowy udaje się bankowi „wycisnąć" przy danej wielkości aktywów. NIM mierzy więc rentowność banku uzyskiwaną z jego podstawowej działalności, jego wysokość uzależniona jest od wielu czynników, m.in. od stóp procentowych, skłonności banku do finansowania bardziej ryzykownych klientów (wtedy osiąga większe marże), struktury portfela kredytów, kosztów finansowania banku czy płynności w sektorze i popycie na pieniądz oraz stopnia konsolidacji i konkurencji sektora bankowego.
– Patrząc z lotu ptaka, najważniejsze w analizie banków są wskaźniki bilansowe takie jak ROE, czyli zwrot z kapitałów własnych, czy kredyty/depozyty, i z rachunku zysków i strat: koszty/dochody i współczynnik wypłacalności. Struktura dochodów w bankach jest podobna, więc jeśli nie ma zbyt wielu jednorazowych czy pozaoperacyjnych dochodów, nie ma to aż takiego znaczenia. Ważna jest dynamika pozycji bilansowych oraz dochodowych. Oczywiście konieczne jest zestawienie ze sobą wszystkich wskaźników, np. wysoka dynamika kredytów przy utrzymującym się niskim ROE nie jest optymalna, ale generalnie wskaźniki te często poruszają się podobnie, np. wysokie koszty/dochody to często tez niskie ROE i słaba dynamika kredytów – mówi Marcin Materna, szef działu analiz Millennium DM.
Kolejna ważna pozycja w rachunku wyników to wynik z opłat i prowizji. Ma o tyle duże znaczenie, że nie obciąża on kapitałów, ale od lat jest pod presją i jego udział w przychodach sektora w ostatnich latach maleje ze względu m.in. na regulacje, wysoką presję konkurencji i problemy na rynku kapitałowym (słabość biznesu brokerskiego i sprzedaży produktów inwestycyjnych). Ostatnio wynosił 18,5 proc. wobec blisko 26 proc. w 2010 r. Struktura tego wyniku jest złożona, to nie tylko opłaty i prowizje za prowadzenie rachunków, operacje, udzielanie kredytów i sprzedaż, ale też operacje walutowe. Najwyższe wyniki z opłat i prowizji osiągają banki o silnej pozycji na rynku, których klienci wykonują dużo transakcji.