Poniedziałkowa sesja na rynkach azjatyckich upłynęła pod znakiem szokująco dużego kontrastu pomiędzy nastrojami inwestorów na rynkach japońskim i chińskim. Shanghai Composite zyskał w jej trakcie 8,06 proc., a Hang Seng, główny indeks giełdy w Hongkongu, wzrósł o 2,4 proc. Te zwyżki to skutek rozpoczętej w zeszłym tygodniu fali optymizmu związanej z dużymi działaniami stymulacyjnymi władz Państwa Środka. Na chińskich giełdach oficjalnie zagościła hossa. Shanghai Composite zyskał od styczniowego dołka prawie 24 proc., CSI 300 (wspólny indeks dla giełd w Szanghaju i Shenzen) urósł o 26 proc., a Hang Seng odbił się od dna już o 41 proc.
Zupełnie inne nastroje panowały na giełdzie w Tokio. Indeks Nikkei 225 stracił w ciągu sesji 4,8 proc. Tłumaczono tę przecenę reakcją inwestorów na wybór Shigeru Ishidy na przyszłego premiera. Dlaczego jednak inwestorzy zareagowali tak gwałtownie na to wydarzenie polityczne?
Czytaj więcej
Z perspektywy globalnych graczy miniony kwartał był na ogół bardzo udany. Inwestorzy z warszawskiej giełdy wielu powodów do zadowolenia nie mają. W poniedziałek na zakończenie kwartału WIG spadł o 2 proc. To jednak jeszcze nie czas załamywać ręce.
Niewygodny jen
Shigeru Ishiba, były minister obrony i były minister rolnictwa, został w piątek wybrany na nowego szefa rządzącej Partii Liberalno-Demokratycznej. Zostanie on też nowym premierem. Wygrał ostatnią rundę wewnątrzpartyjnych głosowań, pokonując Sanae Takaichi, panią minister bezpieczeństwa ekonomicznego. Inwestorzy uznali, że Takaichi na stanowisku premiera mogłaby mieć zastrzeżenia co do podwyżek stóp procentowych dokonywanych przez Bank Japonii. Ishiba raczej takich zastrzeżeń mieć nie będzie.