Po zadyszce w I połowie stycznia w ostatnich tygodniach krajowy rynek akcji ponownie wziął się w garść. WIG niemal za jednym zamachem pokonał górkę z końcówki grudnia, następnie okrągły pułap 80 tys. pkt, zaraz potem 81 tys. pkt, by w momencie pisania tego artykułu zaatakować 82 tys. pkt.
To ostatnie przyspieszenie hossy to rzecz jasna powód do świętowania dla inwestorów i potwierdzenie hossy trwającej od jesieni 2022 r., której rozmiary sięgają już 80 proc. zwyżki od dna.
Z drugiej strony kolejne rekordy pojawiające się w takim tempie każą odświeżyć nasze wcześniejsze rozważania dotyczące potencjalnego zasięgu obecnej cyklicznej hossy. Sporo miejsca na ten temat poświęciliśmy ostatnio np. w analizie z połowy listopada ub.r. Sięgnijmy ponownie po zastosowane wtedy metody analityczne oraz pokuśmy się o wprowadzenie kolejnych.
Pierwszy cel już osiągnięty
Jedną z metod, po jakie sięgnęliśmy w listopadowej analizie, było nakreślenie na wykresie WIG (w skali logarytmicznej) linii łączącej w przybliżeniu kolejne cykliczne szczyty, począwszy od 2011 r. O ile w czasie pisania tamtego artykułu WIG miał jeszcze sporo miejsca na zwyżkę w kierunku owej linii, to obecnie... właśnie do niej dotarł. Można zatem powiedzieć, że obecna hossa osiągnęła już swój pierwszy ważny punkt docelowy. Czy na tym już definitywnie koniec? Niekoniecznie. Po pierwsze, ten cel będzie się przesuwał powoli w górę. Po drugie, na tym samym wykresie, na którym nakreśliliśmy w listopadzie ową linię, pokazaliśmy, że WIG kolejne fale hossy kończył na poziomach znajdujących się 11–18 proc. powyżej odpowiedniego, poprzedniego szczytu. Doliczenie tych wartości do szczytu z końcówki 2021 r. daje przedział ok. 83–88 tys. pkt jako potencjalną strefę „szczytowania” indeksu w obecnym cyklu.