Zdecydowana walka amerykańskiej Rezerwy Federalnej z najwyższą od dekad inflacją, odbywająca się poprzez dynamiczne podwyżki stóp procentowych, od dawna martwi inwestorów, co widać przyglądając się indeksom giełdowym. S&P 500 traci od początku roku już niemal 25 proc., Dow Jones zniżkuje o prawie 20 proc., a technologiczny Nasdaq oddał jedną trzecią swej wartości. Wątpliwości co do charakterystyki sytuacji na rynku mieć więc nie można. Można jedynie próbować poszukiwać odpowiedzi na pytanie, na jakim poziomie bessa się zatrzyma. W tej kwestii jest jednak wiele niewiadomych, a w powietrzu wisi ryzyko zdarzeń trudnych do przewidzenia.
Lepsze byłyby złe dane
Wiadomo, że nie wygląda na to, by Fed zaczął przejmować się niedolą inwestorów giełdowych, bo jako priorytet traktuje zduszenie inflacji, która dusić zbyt mocno na razie się nie daje. Władze mają otwartą drogę do kontynuacji swej polityki, oceniając że sytuacja na rynku pracy wciąż jest dobra. PKB w Stanach Zjednoczonych co prawda spada, ale trudno jeszcze mówić o recesji, a amerykańska gospodarka już niejednokrotnie pokazała, że potrafi bardzo szybko powracać do dobrej formy. Recesja oraz spadek dynamiki zysków amerykańskich firm to zjawiska, które jak się wydaje, nie są jeszcze w pełni zdyskontowane. Głównym czynnikiem nieprzewidywalnym są rosyjskie poczynania w Ukrainie, które przybierają coraz bardziej drastyczną i barbarzyńską wręcz formę. Jednocześnie sukcesy wojsk Ukrainy działają na Putina jak płachta na byka i nikt nie może być wolny od obaw związanych z użyciem przez niego taktycznej broni jądrowej. Byłby to szok dla całego świata i powód do kolejnej silnej fali spadków na giełdach. W tych warunkach trudno się spodziewać, że inwestorzy odważniej przystąpią do kupowania akcji. Dolar wciąż pozostaje wyjątkowo silny, pełniąc rolę jednej z niewielu już bezpiecznych przystani. Jednocześnie rentowność amerykańskich dziesięcioletnich obligacji skarbowych zdecydowanie zbliża się do 4 proc., czyli do poziomu najwyższego od 14 lat, reagując zarówno na politykę Fedu, jak i dyskontując bardzo prawdopodobną recesję.
Roman Przasnyski analityk rynków finansowych
W tym kontekście można powiedzieć, że ostatnie dni przyniosły niewielkie uspokojenie, a w każdym razie lekkie wyhamowanie dynamiki spadków. S&P 500 do środy zniżkował co prawda o 1,7 proc., ale we wrześniu tygodniowe spadki były znacznie bardziej dotkliwe. Najmniej spośród głównych amerykańskich indeksów zniżkował Dow Jones, o zaledwie 0,3 proc., ale patrząc z dłuższej perspektywy nie robi to istotnej różnicy w obrazie rynku. Najmocniej cierpią wciąż „sympatycy” sektora nowych technologii. Nasdaq Composite do środy zniżkował o 2,2 proc., a od początku roku o ponad jedną trzecią.