Optymiści mogliby powiedzieć, że wydarzenia ostatnich tygodni to dowód na to, że na GPW coraz bardziej poprawia się koniunktura. Najpierw w połowie grudnia WIG obronił wsparcie na wysokości wrześniowego dołka bessy (36 549 pkt). W ostatnich zaś dniach indeks zaczął się przymierzać do ustanowienia kilkutygodniowego maksimum (w piątek przeszkodziła w tym nerwowa reakcja inwestorów na informacje o możliwych obniżkach ratingów krajów strefy euro).
Jednocześnie w trakcie tych zmagań WIG był w piątek o krok od naruszenia linii szyi odwróconej głowy z ramionami, kształtującej się od połowy listopada. Zgodnie z teorią formacja tego typu jest zapowiedzią zwyżki, a jej zasięg powinien być wystarczający do tego, by popchnąć WIG powyżej przynajmniej 40?tys. pkt. Byłaby to zresztą już kolejna z całej serii odwróconych i zwykłych głów z ramionami, powstałych w ostatnich miesiącach. Jak dotąd sprawdzały się one całkiem nieźle w perspektywie krótkoterminowej. Do pełnego ukształtowania formacji konieczne jest jednak przebicie linii szyi.
Chwilowa poprawa czy coś więcej?
No właśnie, w tym miejscu dochodzimy do pytania, czy oznaki poprawy sytuacji w krótkim terminie przekładają się na podobne sygnały w perspektywie średnioterminowej (kilka miesięcy) i jeszcze dłuższej (powyżej pół roku)? Niestety, pod tym względem sytuacja nie przedstawia się już równie optymistycznie. Zacznijmy od postawienia diagnozy. Od czasu sierpniowej paniki na GPW panuje trend boczny w przedziale ok. 36 500–42 200 pkt. Skoro WIG jest teraz w okolicy 38 tys. pkt, to od razu widać, że lokalizacja ta jest znacznie bliższa dolnej niż górnej granicy trendu bocznego.
Oczywiście, gdyby w krótkim terminie został zrealizowany wspomniany potencjał zwyżkowy wynikający z odwróconej RGR (czyli co najmniej 40 tys. pkt), to WIG zbliżyłby się jednak do górnej granicy. No, ale co z tego? – można by zapytać. Tak czy inaczej indeks pozostanie przecież ciągle w obrębie średnioterminowego trendu bocznego. A trend boczny ma to do siebie, że fale wzrostowe występują w jego ramach na przemian z falami przeceny.
Do wybicia w górę z ponadpięciomiesięcznej konsolidacji ciągle daleka droga, natomiast do wybicia w dół droga ta jest na razie znacznie krótsza.