Ostatni tydzień przyniósł nasilenie zjawiska, z jakim inwestorzy mają do czynienia od kilku miesięcy. Podczas gdy amerykańskie indeksy bez większych trudności kontynuowały bicie rekordów hossy (w czwartek S&P 500 przekroczył poziom 1340 pkt), to na GPW pojawiła się groźba ataku na średnioterminowe poziomy wsparcia (patrz ramka). Główne indeksy warszawskiego parkietu, w ślad za wykazującymi coraz większe objawy słabości rynkami wschodzącymi, zachowują się tak, jakby były coraz bardziej przekonane o nieuchronności i bliskości potężnej korekty spadkowej na Wall Street.
Oczywiście w żaden sposób nie da się wykluczyć, że taka korekta niebawem nadejdzie, ale warto się zastanowić, jak duże szanse takiemu scenariuszowi dają historyczne prawidłowości. Skoro u podstaw analizy technicznej leży założenie, że przeszłość przynajmniej w jakimś stopniu lubi się powtarzać, to być może na tej podstawie będzie można wyrobić sobie pewien pogląd na temat losów rynków akcji w nadchodzących tygodniach i miesiącach.
[srodtytul]Tak uporczywa zwyżka nie zdarza się często[/srodtytul]
Podstawową kwestią, od której trzeba rozpocząć naszą analizę, jest to, że uporczywość zwyżki na Wall Street jest pod pewnymi względami zjawiskiem niezwykle rzadko spotykanym. Sprawdziliśmy, jak często (biorąc pod uwagę okres od początku lat 60. XX wieku) indeks S&P 500 rósł w sposób spełniający dwa warunki. Po pierwsze, w skali 25 tygodni (tyle już trwa obecna fala wzrostowa za oceanem) zwyżka wyniosła minimum 25 proc. (o tyle S&P 500 urósł obecnie). Drugi warunek dotyczy stabilności owej zwyżki – spośród tych 25 tygodni przynajmniej 20 powinno być na plusie.
Okazuje się, że dotąd takich przypadków zdarzyło się zaledwie trzy (kwiecień 1963, wrzesień 1980, marzec 1986). Widać więc, że z takim zjawiskiem mamy obecnie do czynienia po raz pierwszy od 25 lat (znowu mamy w naszej analizie liczbę 25 – to zapewne zbieg okoliczności, choć zwolennicy numerologii mogliby się tu pewnie dopatrywać jakichś zależności).