Polska jest wciąż na etapie hodowania jednorożca

W Europie przybywa młodych, innowacyjnych spółek wycenianych na ponad 1 mld dolarów. Nad Wisłą jednak brakuje takich globalnych, dobrych jakościowo projektów oraz zagranicznych inwestorów.

Publikacja: 09.01.2020 12:00

Polska jest wciąż na etapie hodowania jednorożca

Foto: Adobestock

Urlop od korporacji – to najnowszy pomysł rządu na pobudzenie rynku startupów w naszym kraju. Chodzi o rozwiązania legislacyjne kierowane głównie do inżynierów, informatyków i programistów, którzy chcieliby przetestować swoje pomysły biznesowe, a jednocześnie nie musieliby się obawiać utraty obecnej pracy. Stojąca za tym konceptem minister rozwoju Jadwiga Emilewicz sądzi, że taka – wzorowana na urlopie macierzyńskim – półroczna przerwa w pracy ułatwi tworzenie nowych spółek technologicznych. Dziś bowiem możemy mówić o deficycie innowacyjnych projektów, które miałyby szansę podbić świat i – śladem np. Ubera czy Airbnb – wejść do prestiżowego grona tzw. jednorożców, czyli startupów wartych co najmniej miliard dolarów.

Polska może się stać „startup nation"?

Pracownik korporacji, który chce sprawdzić swój pomysł biznesowy, miałby otrzymać urlop do sześciu miesięcy i gwarancję powrotu na stanowisko pracy w razie porażki projektu. To miałoby wyzwolić potencjał drzemiący dziś w wielu talentach zatrudnionych już u różnych pracodawców. Wstępna koncepcja ogłoszona przez Ministerstwo Rozwoju z końcem 2019 r. nie rozwiąże jednak problemów rynku startupów i nie sprawi, że jednorożce zaczną się pojawiać w Polsce jak grzyby po deszczu.

Dariusz Żuk, prezes i założyciel AIP (Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości), twierdzi, że resort dobrze zdiagnozował, iż mamy dużą liczbę osób pracujących w korporacjach, szczególnie specjalistów IT, którzy nie zakładają firm m.in. dlatego, że korporacja daje im stabilność finansową. Jednak – jak wskazuje – zaproponowane rozwiązanie jest ryzykowne, gdyż może spowodować odpływ specjalistów IT z umów o pracę, a także problemy z powrotem na adekwatne stanowisko po urlopie.

– Sam czas trwania i warunki takiego urlopu również są warte przedyskutowania – podkreśla. I dodaje, że w ciągu 15 lat w Akademickich Inkubatorach Przedsiębiorczości swoje pomysły przetestowało ponad 16 tys. osób, a średni czas testu to 11,5 miesiąca. – Po takim czasie projekty albo wychodziły na rynek, albo rezygnowały ze swojej działalności. Z tej perspektywy okres półroczny może okazać się zbyt krótki – przekonuje prezes AIP.

Jak dodaje, jest jednak zwolennikiem testowania nowych rozwiązań i wyciągania wniosków po krótkim okresie ich funkcjonowania. – Szczególnie że w Polsce brakuje dobrych jakościowo startupów. Zbyt niska jest też liczba nowo tworzonych firm, co powinno ulec zmianie, jeśli chcemy pretendować do roli tzw. startup nation – zaznacza Dariusz Żuk.

Foto: GG Parkiet

Na razie pod względem wypuszczania na rynek młodych, innowacyjnych spółek o wycenie ponad 1 mld dolarów wyprzedzają nas nie tylko europejscy liderzy, czyli Brytyjczycy, Niemcy, Skandynawowie i Francuzi, ale nawet Czesi, Estończycy i Litwini. Eksperci tłumaczą, że Polska jest wciąż na etapie hodowania jednorożca i to tylko kwestia czasu, gdy zaczną się one pojawiać nad Wisłą. Wskazują również na pozytyw, że kolejny startup z naszego regionu uzyskał taki status. – Każde takie wydarzenie skutkuje skokową zmianą postrzegania naszego regionu, a w konsekwencji coraz więcej zachodnich funduszy VC zaczyna aktywnie poszukiwać spółki do swojego portfela w tej części Europy – komentuje Artur Banach, partner w Movens Capital.

Jego zdaniem właśnie brak kapitału na etapie rund B i późniejszych (a więc tam, gdzie skala inwestycji mierzona jest co najmniej dziesiątkami milionów euro) jest jedną z głównych barier szybkiego rozwoju polskich firm technologicznych z globalnym zasięgiem. – W Polsce zaczną się rodzić jednorożce. Pewnie niedługo ten status zdobędzie Docplanner, ale na rynku jest co najmniej kilka podmiotów, które mają uzyskać podobną wycenę w ciągu dwóch–trzech lat – tłumaczy Banach.

Według niego budowanie takiej spółki to najczęściej proces rozłożony na co najmniej sześć lat. – Oznacza to, że duża grupa spółek, które dziś zaczynają przyśpieszać w związku ze wzmocnieniem ekosystemu VC w Polsce, wejdzie do gry w jeszcze dalszej perspektywie – zauważa.

I wskazuje na inne ciekawe zjawisko: coraz częściej mocne spółki technologiczne z regionu, głownie krajów nadbałtyckich, rozważają przeniesienie siedziby do Polski jako najważniejszego rynku w tej części Europy. – Zwiększa to szanse na przyśpieszenie rozwoju naszego ekosystemu VC i może być sposobem na więcej polskich jednorożców – wyjaśnia Banach.

Wyjście w świat wpisane w DNA

Ale Radosław Nawrocki, prezes PayPo, dostrzega inne bariery. – Nasz kraj ma dużo mieszkańców, jest na szóstym miejscu pod względem ludności w UE, a przy tym ma całkiem wysoki poziom PKB na mieszkańca oraz mocny popyt wewnętrzny. A to oznacza, że nie trzeba wychodzić za granicę, aby zbudować dużą firmę. Dlatego mało który przedsiębiorca znad Wisły w momencie startu zakłada, że będzie wychodził w świat – diagnozuje Nawrocki. – Spotykając się z fintechami z Estonii, Czech lub Litwy, widzę ich zupełnie inne podejście już od samego początku biznesu. Tam każdy startup ma niejako wpisane w strategię wyjście na inne rynki, a firmy są tworzone z taką mentalnością oraz nastawieniem założycieli – kontynuuje prezes PayPo.

Nie ma on wątpliwości, że ta otwartość na inne rynki powoduje, iż łatwiej im pozyskać większy kapitał na rozwój. A rynek inwestycji VC w Europie Środkowo-Wschodniej jest obecnie w przełomowym momencie. Bartosz Lipnicki, partner zarządzający Alfabeat, przekonuje, że tkwi w nim ogromny potencjał. – Region dysponuje wiedzą i doświadczoną, zmotywowaną kadrą menedżerską, która wnosi dużą wartość dla rozwijających się startupów. Mamy świetnych programistów, założycieli firm technologicznych z międzynarodowym doświadczeniem i rosnące inwestycje. Powstają nowe centra technologiczne globalnych firm, takich jak Google, IBM czy Uber, które korzystają z tego potencjału – wylicza.

Zastrzega jednak przy tym: to, że mamy „warunki", nie oznacza, że potrafimy z nich w pełni korzystać. – Musimy pracować nad budowaniem silnych relacji z międzynarodowymi ekosystemami, aby zwiększać zainteresowanie globalnych inwestorów – podkreśla Lipnicki.

Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Trump straszy, rynki się nie boją
Analizy rynkowe
Inwestorzy na rozdrożu. Kupować drogo czy uciekać?
Analizy rynkowe
Styczniowe gwiazdy. Co je czeka?
Analizy rynkowe
Czy warto postawić na przecenione akcje?
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”
Analizy rynkowe
Diagnostyka ruszyła z ofertą publiczną. Warto kupić akcje?
Analizy rynkowe
Przetasowania w portfelach OFE. Kto zyskał, a kto stracił?