Znany serwis CDA podał rekordowe wyniki za zeszły rok. Wzrosły mu przychody i zyski, a 2019 r. również zapowiada się dobrze oraz pracowicie. Plany zakładają sfinalizowanie rozmów z nowymi dystrybutorami, zwiększanie zasięgu aplikacji na smart tv kolejnych producentów i marek oraz dalsze prace nad rozwojem zaplecza technologicznego. Obecnie blisko 90 proc. przychodów spółki pochodzi z abonamentów, a około 9 proc. ze sprzedaży reklam.
Debiut w zawieszeniu
Kiedy pod koniec 2017 r. CDA przeprowadzało ofertę akcji (pozyskało z niej zdecydowanie mniej środków, niż planowało), wydawało się, że debiut jest – jak to zazwyczaj bywa – kwestią kilku tygodni. Nie doszło do niego do dziś. Sprawa jest o tyle ciekawa, że wszystkie formalności wydają się już spełnione.
– W ubiegłym roku giełda podjęła uchwałę o dopuszczeniu nas do obrotu – informuje Wolfgang Laskowski, rzecznik CDA. Po dalsze odpowiedzi odsyła nas do GPW. Ta potwierdza, że spełnione zostały warunki formalne do wprowadzenia do obrotu i że podjęła stosowną uchwałę.
– W związku z nowymi okolicznościami, które pojawiły się po przyjęciu uchwały, giełda podjęła czynności wyjaśniające, których treść oraz zakres objęte są tajemnicą zawodową. Spółka ma pełną wiedzę o istocie sprawy. Dalsze decyzje w sprawie notowania akcji CDA zostaną podjęte po zakończeniu tych czynności – poinformowało nas biuro prasowe GPW.
Prawne dylematy
O jakie „nowe okoliczności" chodzi? Ani CDA, ani GPW nie ujawnia żadnych szczegółów. Natomiast z nieoficjalnych informacji wynika, że problematyczna jest przede wszystkim łatka piractwa, którą polskiemu serwisowi przyczepiono i której nie może się pozbyć. Szczególnie po tym, gdy jesienią zeszłego roku „Puls Biznesu" poinformował, że stowarzyszenie amerykańskich studiów filmowych wpisało CDA na czarną listę pirackich stron. Serwis odcina się od zarzutów. Przekonuje, że działa zgodnie z prawem i walczy z nielegalnymi treściami dodawanymi przez użytkowników.