Spowolnienie może dać firmom potrzebny chwilowy oddech

Klęska urodzaju wpędziła inwestorów i wykonawców w kłopoty. Dziś tempo wzrostu rynku wyhamowało, ale zdaniem ekspertów tylko chwilowo.

Publikacja: 28.07.2019 16:09

Foto: GG Parkiet

W ciągu sześciu miesięcy bieżącego roku produkcja budowlano-montażowa w Polsce wzrosła 6,6 proc. wobec 23,7-proc. zwyżki w analogicznym okresie ubiegłego roku. W samym czerwcu była niższa o 0,7 proc. i był to pierwszy spadek zanotowany od lutego 2017 r. W latach 2017–2018 produkcja budowlano-montażowa urosła o odpowiednio 12,1 i 17,9 proc., jednak była to klęska urodzaju – inwestycyjny boom we wszystkich rodzajach budownictwa napędził koszty, które zaczęły pożerać marże na nieobjętych waloryzacją kontraktach. Sytuacja uderzyła szczególnie w wykonawców inwestycji dla publicznych zamawiających, ale i zlecenia od prywatnych inwestorów były trudne do renegocjowania.

Czy obserwowane w tym roku schłodzenie paradoksalnie przełoży się na poprawę sytuacji przedsiębiorstw?

Za chwilę druga fala

Bartłomiej Sosna, ekspert rynku budowlanego z firmy Spectis, przyznaje, że spodziewał się spadku produkcji budowlano-montażowej w czerwcu. – To dlatego, że już od pierwszego tygodnia lipca docierały do nas sygnały o słabej sprzedaży przez producentów materiałów budowlanych. Niektóre firmy twierdzą wręcz, że czerwiec zjadł im całą górkę wypracowaną ponad plan od stycznia do maja – mówi Sosna. – Oczywiście, słabszy wynik w czerwcu to częściowo efekt upałów i mniejszej liczby dni roboczych, ale obserwowane spowolnienie ma także podłoże koniunkturalne. Od wielu miesięcy obserwujemy pogorszenie się wielu kluczowych wskaźników wyprzedzających – podkreśla.

Ekspert wskazuje, że deweloperzy już od II kwartału zeszłego roku raportowali dwucyfrowe spadki sprzedaży mieszkań. Spowolnienie zaczyna być także odczuwalne w budownictwie niemieszkaniowym. Dodatkowo, praktycznie tuż po zakończeniu ubiegłorocznych wyborów samorządowych, rynek zamówień publicznych znacząco wyhamował, a po I połowie bieżącego roku nadal zauważalny jest około 30-proc. spadek liczby nowych przetargów na roboty budowlane.

– Co więcej, w II kwartale GDDKiA zerwała kontrakty na ponad 150 km dróg ekspresowych i autostrad, a długość tras w budowie na koniec czerwca malała już o 15 proc. rok do roku. Wszystkie te wskaźniki wyprzedzające zaczynają się właśnie przekładać na realne przeroby budowlane – mówi Sosna. – Warto przypomnieć, że przez ostatnie dwa lata koniunkturę w budownictwie napędzały po równo wszystkie trzy silniki: budownictwo mieszkaniowe, niemieszkaniowe i inżynieryjne. O ile dotychczas była to silna strona budownictwa, o tyle obecnie jest to dla branży istotne zagrożenie. Wyniki wszystkich trzech segmentów są mocno wyśrubowane, tym samym baza porównawcza jest bardzo wysoka. Zatem nawet niewielkie spowolnienie może mieć poważny wpływ na dynamiki rynku. Oczywiście, z uwagi na długość trwania procesu inwestycyjnego (średnio to dwa, trzy lata) znacząca korekta nie nastąpi z dnia na dzień. Faktem jest jednak, że budownictwo najwyższe wzrosty w tym cyklu koniunkturalnym ma już za sobą – konkluduje.

– W porównaniu do okresu sprzed kilku miesięcy, w którym doszło do spiętrzenia prac w niemal wszystkich segmentach rynku budowlanego, obecnie obserwujemy umiarkowane schłodzenie koniunktury – ocenia Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. – Dotyczy to przede wszystkim obszaru infrastruktury, o czym świadczy np. wyhamowanie tempa wzrostu wynagrodzeń w podmiotach zajmujących się budową obiektów inżynierii lądowej i wodnej, jak również segmentu kubaturowego, czego dowodem może być osłabienie tempa wzrostu zatrudnienia w firmach zajmujących się budową budynków. Otrzymujemy sygnały, że do wielu firm wykonawczych zgłaszają się podwykonawcy chętni do rozpoczęcia współpracy, jak również jesteśmy informowani o relatywnie mniejszych problemach przedsiębiorstw z dostępem do nowych pracowników. Taka sytuacja przekłada się na wyczekiwaną stabilizację cen materiałów i usług budowlanych, która wpływa pozytywnie na rentowność realizowanych kontraktów – dodaje.

Ekspert przestrzega jednak przed zbytnim optymizmem.

– W ciągu najbliższych dwóch, trzech lat przewidujemy kolejną kumulację prac w segmencie infrastruktury drogowej z powodu wejścia w fazę realizacyjną projektów zawieranych w latach 2019–2020, których podpisanie zostało opóźnione z powodu istotnych niedoszacowań budżetów inwestorskich w stosunku do wysokości ofert składanych przez potencjalnych wykonawców – tłumaczy Kaźmierczak. – Biorąc pod uwagę plany PKP PLK, zakładające utrzymanie wydatków na realizację projektów kolejowych na poziomie 10–12 mld zł rocznie oraz konieczność rozstrzygnięcia w najbliższym czasie przez GDDKiA przetargów drogowych o wartości niemal 50 mld zł, a także z uwagi na dodatkowe fundusze, które mogą trafić na rynek z nowego budżetu unijnego na lata 2021–2027, można mieć nadzieję, że uda się uniknąć bolesnego spadku koniunktury w sektorze budownictwa, podobnego do tego z lat 2015–2016 – podsumowuje.

Pracowników dalej brakuje

Obecne spowolnienie w budownictwie to dla rynku szansa na złapanie drugiego oddechu: presja cenowa zaczyna się zmniejszać, a sytuacja na rynku pracy będzie się stabilizować. Niemniej w ostatnich dniach rynek został zaskoczony ruchem Murapolu – ogólnopolskiego dewelopera mieszkaniowego, który wprowadził program wypłacania nagród osobom, które pomogą w rekrutacji wykwalifikowanych pracowników. W pierwszym etapie chodzi o około 40 osób, m.in. architektów, kierowników budowy, inżynierów, ale i doradców klientów.

Podobnie zrobił Budimex, największy generalny wykonawca, jesienią. Ta firma szukała jednak ponad 1 tys. osób. Do dziś zgłoszono jej 200 – nagrody zostaną wypłacone, jeśli polecone osoby zostaną zatrudnione na stałe po okresie próbnym.

– Brak rąk do pracy w sektorze budownictwa nie jest już tak palącym problemem, jak było to kilka miesięcy temu, jednak w żadnym wypadku nie można powiedzieć, że został on w pełni rozwiązany. Należy przypuszczać, że ze względu na cykliczny charakter rynku budowlanego kłopoty z niedoborem pracowników będą powracać co jakiś czas – komentuje Kaźmierczak.

Ekspert szacuje, że z powodu umiarkowanego osłabienia koniunktury w stosunku do sytuacji sprzed kilku kwartałów, roczna dynamika wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw budowlanych ustabilizowała się w okolicach średniej dla całej gospodarki, czyli 6–8 proc. w porównaniu do 8–10 proc. w połowie ubiegłego roku. Przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw budowlanych wzrosło z poziomu 380–390 tys. na początku 2017 r. do 420 tys. w czerwcu br. – jednak tempo wzrostu zatrudnienia wyraźnie wyhamowało.

– Bez względu na te okoliczności większość przedsiębiorstw budowlanych nadal odczuwa niedobór pracowników wykwalifikowanych i to na pozyskiwaniu specjalistów będą koncentrowały się działania firm w najbliższym czasie. Rozbudowa własnego potencjału kadrowego, np. przy wsparciu zewnętrznych programów rekomendacji osób do pracy, jest bowiem niezwykle ważna z punktu widzenia sprawnego funkcjonowania podmiotów na konkurencyjnym rynku budowlanym. W tym kontekście bardzo istotna jest również odbudowa szkolnictwa zawodowego i uporządkowanie polityki migracyjnej państwa, która pozwoli firmom budowlanym na sprawne przyciąganie odpowiednich specjalistów z zagranicy w obliczu ograniczonej podaży pracowników na rynku krajowym – podsumowuje Kaźmierczak.

Bartłomiej Sosna ocenia, że w całej polskiej gospodarce mija właśnie szczytowy moment, jeżeli chodzi o siłę „rozgrzania" rynku pracy, nie tylko w budownictwie.

– Warto zauważyć, że w czerwcu 2019 r. na niedobór wykwalifikowanych pracowników jako istotną barierę rynkową po raz pierwszy od 5,5 roku wskazał mniejszy odsetek firm budowlanych niż rok wcześniej. Wyniki te potwierdzają początek oczekiwanej w 2019 r. stabilizacji sytuacji na rynku pracy. Oczywiście, trudności z pozyskaniem wartościowych pracowników nadal będą odczuwalne, ale już nie z taką siłą jak dotychczas – ocenia ekspert. – Jeżeli chodzi o działania firm polegające na płaceniu za polecanie pracownika, uważam że jest to właściwy ruch i to nie tylko na czas hossy, ale także w okresie spowolnienia. Oczywiście, taki bodziec będzie działał tylko do czasu, gdy stosować go będą wybrane przedsiębiorstwa. Gdy w ślad za Budimeksem i Murapolem pójdą inne firmy, bodziec ten nieco spowszednieje. Nawiasem mówiąc, z dzisiejszej perspektywy firm wydawać się może, że obecne problemy na rynku pracy będą już trwały wiecznie, jednak takie samo odczucie firmy miały w latach 2007–2008, a potem jak pamiętamy nadeszło spowolnienie i napięcia na rynku pracy zniknęły. Podobna sytuacja może mieć miejsce w ciągu najbliższych dwóch lat, choć oczywiście stopa bezrobocia ustabilizuje się na znacznie niższym poziomie niż dekadę temu. Z drugiej strony, dekadę temu nie mieliśmy takiej armii pracowników z zagranicy, dzięki którym polska gospodarka nie zagotowała się w trakcie obecnego boomu gospodarczego – konkluduje.

Budownictwo
Rynek mieszkaniowy czeka głównie na obniżki stóp
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Budownictwo
Deweloperzy. Prymusi i maruderzy
Budownictwo
Rozchwiany rynek mieszkań szuka stabilizacji
Budownictwo
Obligacyjne okienko otwarte dla emitentów oraz inwestorów
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay
Budownictwo
Waldemar Wasiluk, wiceprezes Victoria Dom: Publiczna oferta obligacji w styczniu
Budownictwo
Rynek mieszkaniowy czeka na obniżki stóp. To okazja?