Branża windykacyjna trzyma się mocno. I półrocze przyniosło poprawę wyników spółek trudniących się odzyskiwaniem długów. Otoczenie nadal im sprzyja, a to też zachęca do optymistycznego patrzenia w przyszłość i odważniejszych inwestycji. Te, cały czas opierają się jednak na niezabezpieczonych portfelach, głównie z sektora bankowego. Do tego dochodzą pakiety wierzytelności telekomunikacji i branży pożyczkowej. Wciąż rynkiem, który bardzo słabo się rozwinął, jest obrót wierzytelnościami zabezpieczonymi hipotecznie. W teorii biznes ten mógłby generować podaż o większej skali. Tak się jednak nie dzieje.
Handel wierzytelnościami zabezpieczonymi hipotecznie pozostaje nieduży
Handel wierzytelnościami zabezpieczonymi hipotecznie mimo upływających lat wciąż pozostaje relatywnie nieduży. Co prawda w przeszłości kilka firm robiło do niego przymiarki, ale na nic się to zdało. Według danych zaprezentowanych ostatnio przez firmę Best, w I półroczu podaż zabezpieczonych portfeli bankowych wyniosła 0,6 mld zł. Dla porównania w przypadku wierzytelności niezabezpieczonych z sektora bankowego było to 3,7 mld zł. Podobne proporcje widać praktycznie każdego roku. Wyjątkiem był 2023 r., kiedy to według danych Bestu podaż wierzytelności zabezpieczonych wyniosła 3,8 mld zł, a niezabezpieczonych 7,7 mld zł.
Stosunkowo niewielka podaż portfeli wierzytelności nie wynika z faktu, że problematycznych długów brakuje. Poziom wierzytelności nieregularnych w polskich bankach na koniec roku 2023 wyniósł 64 mld zł. Z tego niecałe 28 mld zł to konsumenckie wierzytelności niezabezpieczone. Około 10 mld zł przypadało jednak na nieregularne wierzytelności hipoteczne. Według szacunków firmy Kruk, aż 75 proc. inwestycji windykatorów w 2023 r. dotyczyło mimo wszystko wierzytelności niezabezpieczonych. W I półroczu aż 83 proc. nakładów branży na rynku pierwotnym i wtórnym (wyniosły około 1 mld zł) stanowiły detaliczne wierzytelności niezabezpieczone.