Czwartkowy poranek na rynku walutowym nie przynosił istotniejszych zmian. Patrząc na ostatnie wydarzenia można było jednak mówić, że złotemu należy się odpoczynek. Wczoraj byliśmy bowiem świadkami pokazu siły naszej waluty. Wieczorem za euro płacono 4,22 zł, co było najniższym poziomem od ponad pięciu lat. Dolar był wyceniany na 4,06 zł, a frank szwajcarski na 4,48 zł. Dzisiaj rano obserwowaliśmy podobne poziomy. Przed południem złoty znów jednak ruszył do ataku. Wycena euro spadła do 4,21 zł, dolara do 4,04 zł, a franka do 4,46 zł.

Co pomaga złotemu?

Już wczoraj złoty był bohaterem rynku walutowego. Skąd ta siła naszej waluty? - Fundamentalnie ruch można tłumaczyć faktem, że wciąż istnieje duża dywergencja w politykach monetarnych EBC jak i RPP i ona się pogłębi w najbliższych miesiącach. W strefie euro w przyszłym tygodniu zobaczymy najprawdopodobniej kolejne cięcie stóp procentowych (a rynek wycenia kolejne obniżki niebawem), a na taki krok ze strony NBP musimy prawdopodobnie poczekać jeszcze kilka miesięcy. Jeszcze niedawno, po grudniowym posiedzeniu RPP, można było wnioskować, że warunki finansowania w Polsce zostaną złagodzone dopiero w I kwartale 2026 roku – wskazują eksperci Oanda TMS Brokers. - Podwyższona zmienność na parze EUR/PLN to w głównej mierze efekt tego, że została pokonana kluczowa bariera techniczna. To wsparcie horyzontalne w okolicy 4,25 było przez notowania wielokrotnie testowane przez kurs, ale za każdym razem próba okazywała się nieskuteczna. Jednocześnie nie widać większego ruchu w górę na EUR/USD, którego to wzrosty automatycznie powodowały w przeszłości aprecjację naszej waluty – dodają analitycy.

Dzisiaj w kalendarzu mieliśmy m.in. dane o sprzedaży detalicznej w Polsce, które okazały się jednak rozczarowaniem. W drugiej części dnia czekają nas dane dotyczące rynku pracy w Stanach Zjednoczonych