[b]Obejmował Pan stery w Erze w 2006 roku w trudnym momencie dla tego operatora. Firma była uwikłana w spór właścicieli, spadła na trzecie, ostatnie, miejsce pod względem udziału w rynku, obojętnie jak liczonym. Co od tamtej chwili się zmieniło?[/b]
W 2006 roku spółka była w niełatwej sytuacji. Porównałem ją nawet do tankowca. A nie jest łatwo sprawić, aby tak duży obiekt – z 12 mln klientów wówczas, z 13 mln dziś – zmienił kierunek. Dlatego do sukcesów, moim zdaniem, należy zaliczyć wzrost przychodów i EBITDA (wyniku operacyjnego powiększonego o amortyzację). W latach 2006–2008 wpływy operatora urosły o 4,1 proc. w 2007 roku i o 6,7 proc. w ubiegłym, a EBITDA o 10,2 proc. i 12,1 proc. Pod względem finansowym firma odzyskuje więc dynamikę. Poprawiliśmy też rentowność na poziomie EBITDA. Moim zdaniem, udowodniliśmy – mówię „udowodniliśmy”, bo to zasługa wielu osób – że jesteśmy partnerem godnym zaufania.
Zdecydowanie też poprawiliśmy identyfikację marek należących do PTC. Gdy przychodziłem, niewielki procent konsumentów wiedział, że Tak Tak, Era Domowa, Stacjonarna czy Blueconnect należą do tej samej grupy. Teraz to się zmieniło. Natomiast nie odzyskaliśmy jeszcze pierwszego miejsca na rynku pod względem przychodów.
[b]Myśli Pan, że to się uda? A może nie jest to już cel PTC? [/b]
Podoba mi się to pytanie. Myślę, że pod koniec I kwartału Era, Orange i Plus były tak blisko siebie pod tym względem jak nigdy. Sądzę więc, że odzyskanie pierwszego miejsca jest nadal możliwe. Jednak, jak wiemy, walka o udział w rynku wymaga inwestycji. Tymczasem 2009 rok może być rokiem, w którym ważniejsze okaże się solidny zysk i generowanie wolnych przepływów gotówkowych. W przeciwieństwie do ostatnich lat, gdy kluczowy był wzrost przychodów.